W dzisiejszym odcinku Kozetki poznacie Marysię (imię zmienione). W przeciwieństwie do moich dwóch poprzednich rozmówczyń (jakby ktoś chciał nadrobić zaległości, zapraszam TU i TU), Marysia nigdy nie poznała Yassina osobiście, pierwsze spotkanie było dopiero przed nimi, ale nigdy do niego nie doszło. Dlaczego? Czytajcie a się dowiecie!
Kiedy zaczęłyśmy rozmawiać, sądziłam, że to właśnie Yassin jest tytułowym oszustem i głównym (anty)bohaterem tego wywiadu. Z czasem odkryłam, że przez życie Marysi przewinął się nie jeden, ale dwóch szemranych dżentelmenów. Który z nich bardziej zasługuje na potępienie? Czy Yassin był oszustem, czy może po prostu się pogubił? Koniecznie dajcie znać co myślicie. Jak zawsze proszę tylko – pamiętajcie, że to prawdziwa historia, prawdziwej osoby, która będzie czytała Wasze komentarze.
Oczko: Bardzo dziękuję, że się zgodziłaś na rozmowę i mam nadzieję, że to co razem zdziałamy komuś pomoże!
Marysia: Też mam taką nadzieję.
Może zacznijmy od początku: kim on jest i jak się poznaliście?
Ma na imię Yassin. Poznaliśmy się na portalu: nie wiem czy to randkowy tylko, ale chyba większość tego właśnie tam szuka. Ma teraz 33 lata, mieszkał w Maroku całe życie, no a teraz od początku roku jest w Hiszpanii.
Rozumiem, że skoro miałaś konto na portalu randkowym, to byłaś otwarta na nowe znajomości. On do Ciebie napisał?
To może ja najpierw o sobie coś powiem.
Świetny pomysł!
Więc tak: mam dwójkę dzieci jestem jeszcze mężatką, ale tylko na papierze, bo wszystko się ciągnie, jak krew z nosa. Mieszkam w Norwegii, tu procedury rozwodowe są bardzo długie. Z moim mężem Bengalczykiem nie układało nam się od razu po pierwszej ciąży. Nigdy o mnie nie dbał, a ja dla niego zrobiłabym wszystko. Załamka była jak pierwszy raz powiedział do mnie, że jestem „bezczelnym draniem” i to praktycznie bez powodu. Załamałam się i powiedziałam mu prosto z mostu, że już na mnie nie zasługuje.
I wtedy właśnie założyłam sobie konto na tym portalu żeby z kimś sobie pogadać, a konkretnie z mężczyzną muzułmaninem tylko z innego otoczenia. Widziałam go tam [„go” czyli Yassina – przyp. Oczko], ale w ogóle jednak nie korzystałam z tego portalu. Mąż mnie przepraszał i błagał o szansę. Mówił, że może się zdecydujemy na drugie dziecko i ono wszystko naprawi. Dałam mu szansę. Zaszłam w ciążę po miesiącu i wszystko się zaczęło od nowa – znowu byłam ze wszystkim sama. Na porodówce był, ale zaraz mnie zostawił bo musiał iść do pracy. Po 3 tygodniach żadnej pomocy z jego strony powiedziałam: koniec. No i tak właśnie weszłam na ten portal, bo chciałam kogoś poznać. No i po dwóch dniach on mi napisał „cześć jak się masz”. Ja nie odpisałam od razu ale pamiętałam go sprzed półtora roku. Odpisałam na drugi dzień, a on mnie zaprosił na Facebooku, bo powiedział że wszedł tam na ten portal żeby usunąć to konto. No i tak się zaczęło na Facebooku.
A powiedz mi, ten Twój mąż to był już w Norwegii jak się poznaliście?
Nie, z moim mężem poznałam się na Cyprze. Byłam tam, bo moja koleżanka pracowała tam i załatwiła mi pracę. Ona miała męża z Bangladeszu i to był kolega jej męża. Spotkaliśmy się tam u niej, poznaliśmy i tak jakoś znajomość się rozkręcała. Po trzech miesiącach ze względu na to, że straciłam mieszkanie, on zaproponował mi mieszkanie u niego i od tego czasu już mieszkaliśmy razem.
I on też tam pracował?
On pracował i się uczył.
Wiem że on nie ma być tematem tej rozmowy, ale jednak dopytam: pomagałaś mu jakoś w dostaniu się do Norwegii i uregulowaniu pobytu?
Powiem tak: z nim to nie było tak, że my się hajtnęliśmy dla wizy.
Z jego perspektywy też? Bo to co napisałaś na początku nie wskazuje na faceta zaangażowanego w związek…
Ogólnie to było tak, że mieliśmy już od samego początku zgrzyty, ponieważ on zawsze był samolubny. Mieliśmy robić to, co on lubi robić, czyli na przykład w dzień wolny od pracy idziemy do jego znajomych, no bo przecież on nie będzie sam ze mną na plaży siedział, jak można dziecięciu Bengalczyków znajomych wziąć i nawijać w swoim języku. A ja mogę siedzieć sama jak palec.
To chyba kultura tutaj była problemem, bo on niby dużo mówił, a robił inaczej no i cały czas Bangladesz i jego rodzina w Bangladeszu byli na pierwszym miejscu. Zawsze to co odłożył, to wysyłał tam, bo ma braci którzy się uczą itp. i trzeba wysyłać, bo oni nie będą pracować za małe pieniądze, bo to wstyd. Więc to była następna sprawa, dlaczego mieliśmy sprzeczki, bo on potrafił chodzić w zniszczonych butach, ale tam wysyłał, bo mama mu kazała, bo przecież on w Europe jest więc jak może nie mieć pieniędzy?
Często też było tak, że on nie potrafił przeprosić, jak było coś nie tak. Nie potrafił dać czegoś od siebie, jak przygotować polską potrawę, kupić upominek, nauczyć się polskiego słowa, tak żeby sprawić mi przyjemność, bo mnie kocha. Ja kupowałam zawsze coś od siebie, gotowałam bengalskie potrawy z youtube’a, uczyłam się języka, zawsze chciałam żeby on czuł, że ja go kocham i lubię sprawiać mu przyjemność. Ale to było jednostronne. Ja się dwoiłam i troiłam, a on z siebie nic nie dawał. Jak byłam w ciąży, też za bardzo się nie przejmował, że źle się czułam, bo chodził do pracy od rana do wieczora. Pod koniec ciąży pojechałam do Polski, bo tam chciałam być. I byłam sama 9 miesięcy – wtedy on uzbierał trochę pieniędzy i spotkaliśmy się w Norwegii.
Czyli spotkaliście się w Norwegii jak pierwsze dziecko miało ponad pół roku, ale byliście już po ślubie czy jeszcze nie? I w ogóle czemu akurat tam?
Ślub cywilny wzięliśmy na Cyprze, po półtora roku, a nikah w meczecie 3 miesiące wcześniej. W ciążę zaszłam po 5 miesiącach od ślubu.
Jak dostaliśmy dokumenty na Cyprze, że on może wyjechać, to wybrał kraj, w którym ja nie chciałam być, bo tu nikogo nie miałam, ale on mówił, że tu jest tak pięknie, takie zarobki, że mam się niczym nie martwić. W ogóle zawsze było tak, że ja nic nie rozumiem i wymagam za dużo. Przyjechaliśmy tutaj i musiałam szukać pracy: z synem 8 miesięcy na ręku z nim i z jego kolegą w deszczu chodziłam roznosić cv, bo ja musiałam mieć pracę żeby on mógł się zarejestrować. W domu nie robił nic, dzieckiem zajmował się tak, że dawał bajki na tablecie, jak byłam w pracy. Nawet jak wytłumaczyłam, co ma mu dać jeść, to robił co innego. Potem, jak zaczął pracę, to ja pracowałam po nocach i wrześnie rano i cały dzień z synem w domu. Nigdy nie był ze mną w Polsce na wakacje, bo on sobie wolnego z pracy nie weźmie.
Czekaj, to kiedy Ty spałaś?
Nie pamiętam! Ciężko było.
Wyobrażam sobie… Zwłaszcza bez wsparcia
Czułam, że ja męża nie mam. Miłość wygasała powoli do momentu, kiedy nazwał mnie „bezczelnym draniem” – wtedy we mnie coś pękło totalnie. Nie wiem, dlaczego uwierzyłam w te jego słowa, że wszystko się zmieni na lepsze, jak postaramy się o drugie dziecko.
Było tylko gorzej byłam totalnie sama zero zainteresowania z jego strony podczas całej ciąży, no a jak już przyszło do porodu, on był w pracy na noc: dzwonię do niego o 4 rano, on nie odbiera a termin właśnie był na ten dzień. W końcu oddzwonił i pyta, czy nie mogę poczekać do 7aż on skończy zmianę. Mówię mu czy ty się dobrze czujesz tu nie ma na co czekać, jadę sama do szpitala. Zaraz oddzwonił, powiedział, że już jedzie. Na porodówce był ze mną, ale lepiej jakby go nie było, bo zasypiał na krześle – tłumaczył się, że on jest przecież po nocnej zmianie. Zostawił mnie po paru godzinach, bo mówił, że jedzie do domu się przespać. I tak następne 2 dni byłam sama, bo on pracował, no bo były to święta i płacili podwójnie, więc jak on może sobie wolne wziąć?
Dużo było sytuacji takich, że ja już dawno powinnam była go zostawić, ale jakoś zawsze miałam nadzieję, że może będzie inaczej i może to ja za dużo wymagam. Ale jak urodził się drugi synek, właśnie on mi ogóle nic nie pomagał: zero nawet nie wziął go sam na ręce, jak płakał a ja zasypiałam ze zmęczenia. Czułam, że to koniec, że ja tak nie chcę, bo i tak wszystko robię sama. On zawsze myślał, że ja żartuję, jak mu powtarzałam: obudź się, bo tak wiecznie nie będzie, jak ty mi w niczym nie pomagasz i nie interesujesz się mną ogóle.
Jak powiedziałam mojemu mężowi, że to koniec, to niby się załamał, ale zaproponował mi żebym została z nim jeszcze rok i on będzie płacił moje rachunki itp., bo właśnie mu się kończy karta pobytu tutaj. Normalny człowiek by tego nie proponował
Czyli jednak też o to mu po części chodziło
No na to wychodzi, choć mówi, że on tylko chce tu zostać żeby widzieć dzieci. Ale ja w to nie wierzę.
I właśnie w tamtym momencie poznałaś Yassina, prawda? Chciałaś poznać kogoś nowego żeby się z nim związać? Czy bardziej szukałaś odskoczni i pogawędki do oderwania myśli?
Bardziej chciałam sobie z kimś pogadać i poznać, jak inni faceci myślą, chodziło mi o muzułmanów. Bo kto z 3 tygodniowym dzieckiem myśli o nowym związku? Ale nie powiem: brakowało mi tej uwagi ze strony mężczyzny.
Z drugiej strony wybrałaś jednak portal randkowy a nie grupę dyskusyjną czy coś.
No w sumie tak, masz racje.
Dużo miałaś innych wiadomości poza tymi od niego? Napisał coś co cię zainteresowało i sprawiło, że odpisałaś właśnie jemu?
Dużo było wiadomości, ale ja nawet ich nie otwierałam. Nie wiem, jakoś tak wchodziłam tam i wychodziłam, niby chciałam pogadać, ale jakoś coś mnie blokowało. Jak zobaczyłam jego zdjęcie i pamiętałam go i to jakoś mnie pchnęło żeby mu odpisać.
A kiedy to właściwie było?
Poznaliśmy się 18 lipca 2019 na tej stronie, a na Facebooku pisaliśmy od 21ego lipca, czyli tak koło półtora roku
I jakie były początki tej znajomości?
Pierwsza moja wiadomość była taka, że opisałam mu w jakiej sytuacji jestem. Że jestem mężatką z dwójką dzieci i to wszystko. On mówił, że nigdy nie spotkał dziewczyny, z którą kontakt by się utrzymał dłużej niż tydzień. No i tak pisaliśmy, co lubimy robić, jak to nasze życie wyglądało. On pracował, chodził na siłownię, więc nie pisaliśmy dużo jakieś 3 pierwsze tygodnie.
Wyjawił czemu nigdy nie spotkał dziewczyny, z którą utrzymałby dłuższy kontakt?
Mówił, że znajomość się urywała bo on nie czuł takiej potrzeby, że nikt go nie zainteresował i nie czuł, że może coś z tego być.
A z dzisiejszej perspektywy myślisz, że to była prawda, czy manipulacja?
Sama nie wiem, ciężko mi powiedzieć bo tak sobie myślę, że wszystko to mogły być kłamstwa. Ale było jeszcze coś, co powiedział mi po półtora miesiąca.
Co takiego?
Powiedział, że pisał z jedną Polką, ale on traktował ją tylko jako koleżankę. On zajmuje się rysowaniem, a ona bardzo go wspierała. No i mówił, że ona chciała z nim być, ale że była starsza, to on o tym nie myślał. W końcu kontakt się urwał, bo on myślał, że ona pisze z innymi facetami. Tylko że później ona do niego napisała. On mi o tym powiedział, no to ja mówię: pokaż mi co napisała. A on nie chciał, mówił że to nie ma sensu. W końcu mi pokazał. I powiem ci, że mogłam już wtedy coś pomyśleć, bo ona mu napisała, że załatwiła mieszkanie w Polsce żeby go sprowadzić, a on teraz już jej nie kocha.
Zapytałaś go o to?
On mówił, że oni nie byli parą, że on nie wie, czemu ona do niego mówi „kochanie” itp.
Uwierzyłaś?
On jej wtedy napisał coś w rodzaju przepraszam Anna
, ale ja sobie układam życie z inną kobietą. Wtedy uwierzyłam. Bo on tak mówił, że jakby go coś z nią łączyło, to by mi w ogóle o niczym nie powiedział. Powtarzał, że gdyby coś robił na boku, to nawet by mi nie mówił o tych rzeczach, a on mi mówi, a ja mu jeszcze jazdy robię
No w pewnym sensie logiczne… Jak myślisz, czemu ci powiedział?
Teraz z perspektywy czasu, myślę, że chciał żebym mu ufała. Ale wtedy byłam ślepa.
Sprytny. A powiedz, szybko się zaczęły wyznania miłości?
Po półtora miesiąca powiedział, że on tego nigdy nie czuł do nikogo i że nie chce mnie nigdy stracić, bo mnie kocha.
I co Ty na to?
Zszokowało mnie to trochę. Nie powiem, też mi był bliski i też jakoś tak inaczej wszystko było… powiedziałam mu słuchaj, zatkało mnie i nie wiem, co mam ci powiedzieć. A on na to: nie mów nic tylko bądź ze mną.
Ujęło Cię to?
Wtedy trochę tak, tym bardziej, że ja mu powiedziałam słuchaj, ja będę mogła się rozwieść, za półtora roku dopiero, wiec ja nawet nie wiem, kiedy my moglibyśmy razem być. Ale on mówił, że to nie problem, on będzie czekał.
A czemu dopiero za 1,5 roku?
No bo niestety tu w Norwegii jest takie prawo. Wszystko się ciągnie, jak krew z nosa. On wiedział od samego początku jak to jest ze mną. I ja mu mówiłam mnóstwo razy słuchaj, ułóż sobie życie z inną kobietą nie ma na co czekać. Bo mówił mi, że mama chce go ożenić tam w Maroku, ale on nie chce Marokanki.
Czemu nie chciał Marokanki?
Bo mówił, że te kobiety, to są tylko za pieniędzmi i że jakoś on nie chciałby się ożenić z taką. A druga sprawa, to że on nie pochodzi z bogatej rodziny i ciężko by było znaleźć jakąś odpowiednią. Powtarzał, że są bardzo ładne, ale on jakoś by nie chciał z Marokanką się ożenić. Dlatego powiedział swojej mamie o mnie. I tu się zaczęły problemy. Najpierw powiedział swojej siostrze jak był u niej i ona była za mną. Mówiła, że to nie problem, że ja mam dzieci, jak jestem dobra itp. Chociaż nie wiem teraz sama, czy to prawda. Za to mama powiedziała, że absolutnie nie. Lepiej wziąć Żydówkę bez dzieci niż muzułmankę z dziećmi po rozwodzie. Więc zerwaliśmy znajomość na jeden dzień. Ale tak mnie to zabolało, że musiałam do niego napisać na drugi dzień. Powiedziałam, że to nie fair. Że ja nie jestem gorsza od innych i że w islamie jest dozwolone wziąć kobietę po rozwodzie. Dlaczego ma tak być skoro sam prosił mnie żebym go nigdy nie zostawiła?
W jakim momencie to było? po jakim czasie pisania?
To było gdzieś po 2 miesiącach
I co było dalej?
No i po długiej rozmowie tego właśnie dnia, mówi do mnie nie chcę cię stracić, dlatego będę jakoś ukrywał się z tobą i z pisaniem przed rodzicami i zobaczymy, kiedy możemy się spotkać itp
Czy to ukrywanie się wpłynęło jakoś na wasz kontakt? Stał się mniej dostępny czy coś?
W sumie nie, bo przeważnie pisaliśmy wieczorami albo jak był w pracy, albo gdzieś na dworze. Mówił, że problem w tym, że ja nadal jestem mężatką.
A gadaliście też na video albo przez telefon?
Video nie gadaliśmy ale wysyłaliśmy sobie krótkie filmiki. Ale to dlatego ze ja jakoś nie czułam tego żeby romantycznie na kamerce rozmawiać. Przez telefon czasami.
I co było dalej? Kiedy się spotkaliście?
My się nie spotkaliśmy w realu, bo ciężko było: po pierwsze mi z dziećmi jechać plus koronawirus, praca i wszystkie moje problemy tutaj. Mieliśmy się spotkać w Hiszpanii, jak dojedzie no ale… Wszystko się zmieniło.
Aha, czyli cały romans był online.
Tak.
Zanim doszło do konkretnych planów w Hiszpanii, to jak w ogóle to wszystko się rozwijało? Wcześniej mówiłaś, że był cudowny, rozwiniesz trochę temat?
Ogólnie to był bardzo opiekuńczy, pytał o rodzinę, o dzieci, o mnie: na przykład czy jadłam, czy nie. Zawsze mówił, że jak jestem zmęczona, możemy popisać później itp. Zawsze jak mówiłam, że u mnie ciężko, pytał co i jak, doradzał, mówił, że mu ciężko że nie może mi pomóc. Czułam, że on jest inny, że może mu zależy. Tym bardziej ze on mi mówił często hbiba ja cię nigdy nie zostawię, nigdy się nie poddam, bo jesteś dla mnie wyjątkowa. Uczył się polskiego ode mnie, a ja od niego darija [darija to dialekt marokański – przyp. Oczko].
Czyli tak naprawdę udzielał ci dużo wsparcia.
Tak bardzo dużo. Naprawdę tak jakoś fajnie było, że ciężko teraz to ogarnąć. Mówił, że on chce ze mną być i tylko czeka jak się stamtąd wyrwać.
Miał na to jakiś plan? Czym on się w ogóle zajmował?
On ogólnie rysuje – to jego pasja, a na co dzień zajmował się budowlanką. Od początku do końca domy stawiali aż do kładzenia kafelków i malowania. Jak korona zaatakowała, to ciężko było z pracą, ale nigdy nie prosił o pieniądze, mówił, że to wstyd. On miał plan. Mówił, że on życia nie ma w Maroku. Tym bardziej jak chce ze mną być to musi stamtąd wyjechać
I jaki to był plan?
Dostać się do Turcji samolotem, a potem przez jakieś lasy iść tydzień żeby gdzieś tam do Grecji się dostać. Albo nielegalnie łódką do Hiszpanii, bo to małe pieniądze były, żeby zapłacić komuś, kto przemyca ludzi.
Co Ty myślałaś o tych planach?
Ja mówiłam, że dla mnie to jest w ogóle nie do pomyślenia. Bałam się o niego. Mówiłam mu: poczekaj, jakoś to będzie, jak chcesz ze mną być. Spotkamy się, zobaczymy jak to jest w realu i jak twoja rodzina reaguje. Ale nigdy nie mówiłam czekaj na mnie ja cię sprowadzę ani niczego podobnego. On wiedział, że moja separacja została odrzucona tutaj i nawet jakbym miała środki na koncie, nie mogłabym aplikować o wizę dla niego.
Jak on reagował na to, co mówiłaś żeby poczekać i że zobaczycie, jak się poznacie?
Mówił, że dobrze, że to nie problem bo on i tak na razie nie widzi żadnej ucieczki stamtąd. Ale wszystko się zmieniło gdzieś tak w połowie zeszłego roku. Jakoś inaczej się nam rozmawiało. Czasem pytałam co się dzieje, mówił tylko, że jego sytuacja go dobija. Mniej rozmawialiśmy i on mniej okazywał uczucia.
A teraz jak myślisz, co to było?
Teraz wiem, że on wiedział, że stamtąd wyjedzie, bo jego brat pojechał pierwszy do Hiszpanii kilka miesięcy temu nielegalnie.
A ty nic nie wiedziałaś o tych planach, dopóki się nie ziściły?
On mi powiedział, jak jego brat już tam dojechał a o sobie powiedział mi tydzień wcześniej, że rodzice załatwili pieniądze. On – z tego co mi powiedział – miał jechać jako pierwszy, ale czekał na mnie, że może ja coś wykombinuję dlatego oddał kolejkę dla brata. Tak mi powiedział tydzień temu* jak dojechał tam i wszystko sobie wyjaśniliśmy. On mi po prostu powiedział tak: jakbyś to ty załatwiła wizę dla mnie żebym mógł dojechać do Europy, jakoś bym rodziców, a szczególnie mamę, udobruchał, ale to oni mi pieniądze załatwili także teraz to nie ma szans na nas.
*[nasza pierwsza rozmowa odbywała się na początku stycznia – Oczko]
Nie mam pojęcia o procesach wizowych w Norwegii, jest tak naprawdę jakaś procedura, która miałaby w ogóle szanse powodzenia w takim przypadku?
Ciężko jest tutaj. Tym bardziej, że jestem w separacji i mam dwójkę dzieci ze sobą, a tu aplikacja dla faceta z Maroka. Wątpię żeby to się udało. Ale mówiłam, że on też tam może aplikować, to odpowiadał, że on na bank nie dostanie.
Ale że ty mu załatwisz, to był pewien? Co ci faceci mają w głowach… Wyjaśnił w jaki sposób wyobrażał sobie, że to zrobisz?
No mówił że na zaproszenie. Chociaż ja powtarzałam, że nie mam takich środków na koncie. Jak już sobie wszystko wyjaśniliśmy, to on mi powiedział, wiedziałem, że to nie ma szans, ale nie mogłem ci tego powiedzieć żeby cię nie zranić.
I co o tym myślisz?
Zabolało jak cholera. Bo ja miałam nadzieję. I pytałam mnóstwo razy czy jemu się chce czekać na mnie? Mówiłam mu może zakończmy to teraz, to ja sobie jakoś z tym poradzę, bo później będzie mi bardzo ciężko. Mówiłam: jak nie jesteś pewien, zakończ znajomość, bo ja nie dam rady później. Ale on odpowiadał: nie, nie hbiba, jak przyrzekłem, że się nie poddam, to dotrzymam słowa. I nawet tydzień przedjego wyjazdem zapytałam go: Jak dojedziesz do Hiszpanii i będziesz czuł się zmęczony mną, powiedz od razu, nie chciałabym być zastąpiona inną kobietą. A on mi powiedział to samo: hbiba ja cię nigdy nie zostawię i wyrzuć te myśli ze swojej głowy. Ale dojechał tam i się wszystko zmieniło. Prosto z mostu mi powiedział co i jak.
Ile czasu mu zajęła zmiana zdania? 2 tygodnie?
Nawet nie, bo tydzień.
Czyli tak od razu pierwsza rzecz po przyjeździe?
To było tak: oni tam jechali prawie dwa dni. Dojechał tam i pierwsze co zrobił, to napisał mi dojechałem ale nie mam internetu. Wiedziałam, że jest zmęczony, ale martwiłam się też. To był Sylwester. Wieczorem napisał do mnie jak tam? około 18. Jakoś chciałam z nim rozmawiać, ale nie wiedziałam o czym. Spytał się, co się stało, ja na to, że nie mam nastroju. Siedziałam sama w pokoju i myślałam. O 22.30 napisałam do niego, spytałam, czy świętują i takie tam. Pisaliśmy o normalnych rzeczach, bez całusków i wyznań miłości. Północ. Złożyłam mu życzenia: żeby mu się tam lepiej żyło i żeby spełniły mu się jego wszystkie marzenia i to czego najbardziej pragnie. Myślałam, że napisze, że teraz to już będzie wszystko okej, bo jak by nie było, wyjechał stamtąd i jest w Europie. Ale on odpisał mi życzę ci też żeby twoje marzenia się spełniły. Tak jakoś dziwnie mi było.
Nie tego się spodziewałaś.
Tak dokładnie. Skończyliśmy rozmowę.
Na drugi dzień, jak co rano napisałam dzień dobry jak spałeś itp. Odpisał, że okej i spytał jak ja się czuję. A ja jego zapytałam słuchaj, jak to teraz będzie? On mnie pyta ale z czym? Ja mowie z nami. A on mi na to pisze: teraz to już nie ma sensu, bo mówiłem ci, że jak rodzice mnie wyślą, to ja nie będę mógł z tobą być. Wyobrażasz sobie reakcję mojej mamy, jakby się dowiedziała, że ja za ich pieniądze przyjechałem i z tobą się zwiążę? Więc ja zapytałam: jak to? Przecież mówiłeś, że czekasz żeby wyjechać stamtąd, a teraz co? On powiedział tylko, że to nie ma sensu. Spytałam go dlaczego mnie tak zranił, mógł mi to wcześniej powiedzieć. On mówił, że myślał, że ja rozumiem jaka jest sytuacja, że jak ja go nie sprowadzę do Europy to już nie mam szans.
A czy Ty kiedykolwiek wcześniej to słyszałaś od niego?
Powiem tak: jak ja pytałam, jak on sobie to wyobraża, to on mówił mi parę razy, że jeśli rodzice mnie nie zaakceptują, to albo będzie musiał ze mnie zrezygnować, albo z rodziców żeby być ze mną. Jak zapytałam, co ma na myśli, to mówił, że jak będzie ze mną i założy rodzinę, to po prostu swojej mamie i tacie nie powie nic dopóki nie będą na tak jeżeli chodzi o mnie. Mówił, że jak będziemy mieli dziecko, to pojedziemy do jego rodziców, tylko żebym nie zabierała swoich starszych dzieci, bo nie wie, jak jego rodzina by na nie zareagowała. Ale nie mówił nic o tym, że my się nigdy nie pobierzemy, jak to nie ja będę tą osobą, która go przywiezie do Europy. Nigdy tego nie powiedział. Tylko mówił że będzie ciężko ich udobruchać. Planował jak nasz ślub będzie wyglądał, mówił mi, że chciałby mieć ze mną dzieci, bo widzi we mnie swoją żonę i matkę własnych dzieci. Mówił, że jego siostry mnie na pewno polubią itp. Tak naprawdę ja bym się tego nigdy nie spodziewała, że to się tak odwróci. Wychodzi na to, że wszystko to co mówił, nic nie znaczyło.
Przypomniałaś mu te wszystkie deklaracje włącznie z tą z tydzień przed wyjazdem, kiedy przecież wiedział, że jedzie za pieniądze rodziców i to mu nie przeszkadzało mówić że nigdy cię nie opuści?
On tak zakręcał, że nie chciał na to odpowiadać w ogóle. Tylko przepraszał, że tak się stało. Potem zaproponował mi układ. To było po dwóch dniach, bo ja skończyłam tamtą rozmowę nagle, usunęłam go ze znajomych, moje komentarze na jego profilu też usunęłam, zdjęcia i wszystko inne też – tak mnie to trawiło. No i po dwóch dniach napisał do mnie – uwaga – że dlaczego ja go tak zostawiłam?
Słucham?
Śmiać mi się teraz chce. Powiedziałam kto tu kogo zostawił i że nas już nic nie łączy, bo on już wybrał. A on wtedy powiedział, że on nie może o mnie zapomnieć i żebyśmy tego tak łatwo nie kończyli. I wtedy zaproponował ten układ: powiedział, że jak chcę z nim być, on będzie na mnie czekał aż się rozwiodę, ale o ślubie nie ma mowy ani o dzieciach też, bo on będzie musiał się ożenić w Maroku, jak mu mama żonę wybierze. No i tak będzie musiał ukrywać, że ze mną jest.
Co mu na to powiedziałaś?
Szok dla mnie totalny, niezły agent z niego. Tym bardziej, że jak on sobie to wyobraża? Związek haram, przed bogiem żeby tylko mamę uszczęśliwić? Powiedziałam, że jakby mnie kochał, to by to tak nie wyglądało. To ja będę tylko zabawką w ukryciu a w Maroku żona z dziećmi? To tak jakbym się związała z żonatym facetem, że mam w ukryciu siedzieć, a on swoja żonę tam będzie miał. Przecież to jest komedia jakiej w kinach nie grali.
Oburzył się na Twoją odmowę?
Zamknął się, ale nadal mówił żebyśmy tego nie kończyli, że jak nie chcę z nim być, to żebyśmy chociaż pisali czasem. Powiedziałam mu, że to nie ma sensu, bo on już wybrał swoją przyszłość.
A powiedz mi jak teraz to wszystko widzisz? Myślisz, że to wszystko było oszustwo dla wizy, czy raczej faktycznie jakieś uczucia były i życie/rodzina go przytłoczyły?
Pół na pół. Wyjaśnię ci o co mi chodzi: rozumiem, że kultura robi swoje. Wiem, że w islamie to nie jest zła rzecz być z rozwódką, ale z drugiej strony nie rozumiem, jak można się ożenić z kimś, kogo totalnie nie znasz, nie masz do niego żadnych uczuć, bo tak rodzice ci każą. Przecież on jest facetem, a nie kobietą, ma swoje zdanie. Jeżeli by mnie kochał, to wydaje mi się, że by się wstawił za mną i próbował rękami i nogami, żeby ze mną być. Z drugiej strony myślę, że on po prostu wiedział, że ja zawsze będę. Jak mnie poznał, mówił, że jeszcze nikt tak się o niego nie troszczył i nie pytał. Może on po prostu wiedział, jaka jestem i że jakby do mnie dołączył to miałby dobrze i to go trzymało? Ciężko powiedzieć. Ja czuję się oszukana i zraniona.
Wcale mnie to nie dziwi. Też bym się tak czuła – zwłaszcza w obliczu tak diametralnej zmiany.
Jak rozmawialiśmy już ostatni raz, zapytałam go, co dla niego jest ważne: czy wiza, czy miłość. Powiedział, że paszport, miłość i przyszłość, ale że miłość to nie wszystko. I że on nic nie może na to poradzić.
Trochę brzmi jakby sam się pogubił, a trochę jakby od początku wszystko robił z wyrachowania.
Tez tak pomyślałam. Ale jeżeli by chciał ze mną być i kochał szczerze nie mówiłby od razu słuchaj mówię ci ślubu nie będzie, nie ma mowy, bo ja będę musiał tam się ożenić i ze dzieci nie i nic. Kto tak planuje wszystko od razu?
Najdziwniejsze jest to, że tydzień wcześniej mówił coś całkiem innego.
No właśnie. Jakby wcześniej już mówił, że to będzie problem…
Ale z tego co zrozumiałam, nie powiedział nigdy nic takiego? Tylko tyle, że się będzie ukrywał?
Tak on tylko mówił, że będziemy się ukrywać, czyli wiesz, portale społecznościowe. Bo brat jego i kuzyn niby o mnie wiedzieli. On nawet mówił, że nigdy się nie podda. Że nie będzie słuchał rodziców, że jak założymy swoją rodzinę, to pojedziemy do Maroka, ale żebym tylko swoich dzieci nie brała, to wtedy wszystko będzie inaczej wyglądało, jak zobaczą nas razem z naszym dzieckiem. Że mnie polubią. Same słodkości mówił. Byle stamtąd wyjechać i z czasem rodzice będą okej.
Myślisz że kłamał?
Myślę, że tak, bo to za szybko się odkręciło. Przecież on nawet nie próbuje tylko z góry założył, że mam być jako zabawka. To co to ma znaczyć? Ciężko coś więcej powiedzieć teraz, bo minął dopiero tydzień. Może potrzebuję więcej czasu na rozkminkę, co to w ogóle było?
Rozumiem. Bardzo świeża sprawa. Przejdźmy może do pytania, które zadaję wszystkim moim rozmówczyniom, czyli: co byś z dzisiejszej perspektywy wskazała jako sygnały ostrzegawcze?
To, że on to wszystko ukrywał. Niby mówił mój kolega wie o tobie, ten wie, tamten wie, siostra wie i wspiera ale jak przyszło do rodziców, to cisza i on nawet nie próbował jakoś pokazać, że on będzie walczył, żeby ich udobruchać.
I jeszcze to, że jak pytałam go często o screeny z kim pisze na Fb lub WhatsApp, to zawsze mu to jakoś dużo czasu zajmowało i pytał ale po co i na co, żeby tylko to przeciągnąć i chyba pousuwać wiadomości – teraz do mnie to dochodzi. Nawet kiedyś nie chciał mi pokazać kogo ma zablokowanego na fb, bo mówił, że to jego prywatna sprawa. Więc wydaje mi się, że każde ukrywanie czegoś powinno być takim głównym powodem do zmartwień.
A co byś doradziła kobietom, które poznają takiego egzotycznego absztyfikanta w Internecie?
Po pierwsze życzyłabym, żeby poświęcić więcej czasu na rozmowy, poznanie drugiej osoby w realu, jego rodziny i znajomych, żeby widzieć, jak ta osoba się zachowuje w innym otoczeniu, nie tylko z nami. I nie wierzyć w każde słowo, bo w moim przypadku mogę powiedzieć, że nie tylko na początku były kłamstwa żebym się złapała, ale potem kontynuował i zagłębiał się w tym wszystkim, a ja naprawdę w to wierzyłam.
Bardzo ci dziękuję za rozmowę.