Tinder Swindler

Jak pewnie wiecie, od dość dawna żywo interesuję się problemem internetowych oszustów. Dlatego, kiedy Netflix zrealizował dokument poświęcony temu tematowi, nie mogłam go nie obejrzeć. A skoro obejrzałam, to chętnie podzielę się tu moimi przemyśleniami.

Zacznijmy od końca. Mój wniosek, po obejrzeniu filmu jest taki, że jest to to pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy nawiązują znajomości przez Internet.

Uwaga, będą spoilery, ale raczej niewielkie.

Tytułowy Tinder Swindler bardziej przypomina bohatera granego przez Leonardo DiCaprio w Catch me if you can niż znanych mi (i pewnie Wam też) wizowców i naciągaczy zagadujących kobiety na Instagramie czy Facebooku. Oszukuje na wielką skalę i na wielkie kwoty – producenci dokumentu, szacują, że wyłudził 10 milionów dolarów od ludzi na całym świecie. Poznajemy go z perspektywy jego ofiar – Cecilie i Pernilli i poprzez ich doświadczenia mamy okazję obserwować jego styl działania i warsztat. A jest to – jakby nie patrzeć – warsztat imponujący. Wystarczy powiedzieć, że nasz Swindler w ciągu miesiąca (!) potrafi zmanipulować swoje ofiary do tego stopnia, że dają mu pieniądze, swoje karty kredytowe oraz biorą dla niego pożyczki.

Cały przekręt opiera się na trzech filarach: z jednej strony na roli atrakcyjnego, bogatego (to bardzo ważne), czarującego biznesmena prowadzącego niezwykle ciekawe, światowe życie pełne podróży prywatnym odrzutowcem, markowych ubrań i dodatków, luksusowych samochodów, zbytku i diamentów. To wszystko z faktycznie istniejącą rodziną potentatów branży diamentowej w tle (autentyczność to w tej branży podstawa). Ofiara ma możliwość z pierwszej ręki doświadczyć ekstrawaganckiego życia Swindlera będąc zapraszana na wspólne wyjazdy/ekskluzywne kolacje/wizyty w różnych miejscach (od Amsterdamu po Grecję) itp. To kluczowe, żeby to wielkie bogactwo było bardzo przekonujące i niekwestionowalne.

Z drugiej strony Swindler gra na archetypach wpajanym kobietom od najmłodszych lat. Książę z bajki, twardziel z miękkim środkiem, czuły, ale odpowiednio namiętny barbarzyńca. Bogaty, wyjątkowy, szczodry, dbający o swoją wybrankę, zasypujący ją przejawami uczuć szybko sprawia, że czuje się ona jedyna i najwspanialsza (także dlatego, że taki wspaniały facet zwrócił na nią uwagę). W razie potrzeby pojawia się odrobina głęboko skrywanego (i ujawnianego tylko Te Wybranej) cierpienia i wrażliwości (ach te prześladowania w więzieniu i wyrok za niewinność), a nawet dziecko i matka wyrażająca się o tatusiu w samych superlatywach. Ta matka to w ogóle ciekawa historia, ale pozostawię Wam ten plot twist do odkrycia na własną rękę – czy też na własne oczy.

Trzecim filarem na jakim opiera się strategia Swindlera jest budowanie poczucia zagrożenia. Bliżej niezidentyfikowani wrogowie czyhający na jego fortunę, zdrowie i życie, napady (są nawet zdjęcia rozciętej głowy ochroniarza/wspólnika i krwi na markowej koszulce), ucieczki w środku nocy, konieczność ukrywania się. Wszystko to objawia się oczywiście dopiero w momencie, kiedy ofierze – oszołomionej wszystkim, co opisałam wcześniej – zaczyna zależeć. Na tak przygotowany grunt, w końcu pada informacja nie mogę chwilowo używać swoich kart kredytowych, przecież wrogowie mogliby mnie namierzyć, a zaraz po niej nieśmiała prośba o pomoc. Czy mogłabyś użyczyć mi na kilka dni swojej karty? Czy mogłabyś pożyczyć mi trochę (czyli np. 20 000 USD) gotówki? Naturalnie cały wcześniejszy pokaz bogactwa i luksusu miał na celu stworzyć w ofierze poczucie komfortu w tym właśnie momencie – przecież on jest bardzo bogaty, a skoro tak, to niewątpliwie te drobne kilkadziesiąt tysięcy to dla niego pryszcz i nie ma najmniejszych wątpliwości, że je odda. Z resztą przecież by mnie nie oszukał!

Dalej już idzie z górki. Limit na użyczonej karcie kredytowej się wyczerpuje w ciągu kilku dni – nic nie szkodzi kochanie, wygeneruję ci fałszywy kontrakt w mojej firmie, pokażesz to w banku, to podniosą ci limit. Gotówki nie starczyło? Można wziąć pożyczki. Kiedy ofiara zaczyna się wahać i wątpić, pojawiają się potwierdzenia przelewu na dużo większą sumę niż ta pożyczona (to z tej wdzięczności), który jakoś dziwnie nie chce przejść albo czeki, których bank nie chce zrealizować.

Jak historia skończyła się dla głównych bohaterek? Musicie przekonać się sami.

Ja chciałabym natomiast skupić się na dwóch rzeczach: po pierwsze: w dwóch historiach, które poznajemy od początku do końca, następuje moment, który wydaje mi się przełomowy dla rozwoju późniejszego dramatu. Jedna z ofiar na koniec pierwszej randki zostaje zaproszona do udziału w nadchodzącym (tego samego dnia) wyjeździe biznesowym Swindlera. Druga z kolei z miejsca dostaje propozycję aby w najbliższy piętek odwiedzić go w jego domu w Amsterdamie celem poznania się – na jego koszt oczywiście. A żeby mógł kupić jej bilet, ona wysyła mu zdjęcie swojego paszportu. Czemu te dwa momenty są kluczowe? Bo w tej chwili nasz oszust dowiaduje się niezwykle dużo o swoich ofiarach. Po pierwsze: żadna z nich nie ma w swoim otoczeniu osoby, z którą musiałaby/chciałaby uzgadniać nagłe wyjazdy – a więc i kogoś, kto ewentualnie w porę zorientowałby się co się dzieje zainterweniował. Po drugie każda z nich jest wystarczająco naiwna i lekkomyślna żeby zdecydować się na podanie obcemu facetowi swoich wrażliwych danych przez komunikator albo na polecenie z nim nie-wiadomo-gdzie-i-po-co. To tylko moja teoria, ale myślę, że gdyby odpowiedź na tę pierwszą propozycję była negatywna, Swindler raczej odpuściłby sobie taką kandydatkę i przeszedł do kolejnej, której nie trzeba za bardzo urabiać.

Druga rzecz, to sprawa, którą poruszyła Maja (https://milosna-globalizacja.pl/) dziś na Instagramie. Kwestia victim blamingu. Maja zadała sobie trud żeby namierzyć Swindlera na Instagramie i zaszokowało ją, że nie tylko ma tam ponad 200 tysięcy followersów, ale jeszcze pojawiają się liczne komentarze mnie byś nie oszukał ja nie jestem idiotką.

W rozmowie o oszustach internetowych nie sposób ominąć tematu winy i odpowiedzialności. Zawsze pojawi się ktoś, kto powie zasłużyła sobie na to i ktoś kto odpowie ależ to victim blaming! Wyjaśnijmy sobie jedno: jestem wielką przeciwniczką victim blamingu. Uważam, że należy mówić on ją zgwałcił a nie ona została zgwałcona i nie toleruję komentarzy typu bo miała mini, bo poszła w złe miejsce, bo się upiła itd. I tak dalej – wiecie o co chodzi.
Natomiast jestem też wielką zwolenniczką myślenia i brania odpowiedzialności za własne decyzje. Tak, mamy prawo chodzić bezpiecznie po ulicach i nie być ofiarami przestępstw – ale swoje decyzje podejmujemy sami. Tak, oszukał ją, bo jest wstrętnym, godnym największej pogardy oszustem, ale to ona podjęła decyzję żeby wysłać obcemu facetowi zdjęcie swojego paszportu, jechać z obcym facetem za granice, dawać obcemu facetowi swoją kartę kredytowa, fałszować dokumentację bankową i zaciągać pożyczki. Maja (z którą ucięłyśmy sobie dyskusję na ten temat) zauważa, że obwinianie tych kobiet przyczynia się do usprawiedliwiania takiego palanta i przygotowuje grunt pod victim blaming w innych sytuacjach. Nie da się zaprzeczyć słuszności tego stwierdzenia. Natomiast warto pamiętać, że jest różnica między winą (która zawsze jest po stronie oszusta) a odpowiedzialnością za własne wybory. Jeśli z tej historii płynie jakaś lekcja (a jakaś musi płynąć), to taka, że należy być ostrożnym, włączyć myślenie i rozsądnie oceniać ryzyko. Jeśli całkowicie zdejmiemy odpowiedzialność z ofiar, ta nauka rozpłynie się w powietrzu.

Na Kozetce z Oszustem – Po drugiej stronie. Historia Marysi.

W dzisiejszym odcinku Kozetki poznacie Marysię (imię zmienione). W przeciwieństwie do moich dwóch poprzednich rozmówczyń (jakby ktoś chciał nadrobić zaległości, zapraszam TU i TU), Marysia nigdy nie poznała Yassina osobiście, pierwsze spotkanie było dopiero przed nimi, ale nigdy do niego nie doszło. Dlaczego? Czytajcie a się dowiecie!
Kiedy zaczęłyśmy rozmawiać, sądziłam, że to właśnie Yassin jest tytułowym oszustem i głównym (anty)bohaterem tego wywiadu. Z czasem odkryłam, że przez życie Marysi przewinął się nie jeden, ale dwóch szemranych dżentelmenów. Który z nich bardziej zasługuje na potępienie? Czy Yassin był oszustem, czy może po prostu się pogubił? Koniecznie dajcie znać co myślicie. Jak zawsze proszę tylko – pamiętajcie, że to prawdziwa historia, prawdziwej osoby, która będzie czytała Wasze komentarze.


Oczko: Bardzo dziękuję, że się zgodziłaś na rozmowę i mam nadzieję, że to co razem zdziałamy komuś pomoże!

Marysia: Też mam taką nadzieję.

Może zacznijmy od początku: kim on jest i jak się poznaliście?

Ma na imię Yassin. Poznaliśmy się na portalu: nie wiem czy to randkowy tylko, ale chyba większość tego właśnie tam szuka. Ma teraz 33 lata, mieszkał w Maroku całe życie, no a teraz od początku roku jest w Hiszpanii.

Rozumiem, że skoro miałaś konto na portalu randkowym, to byłaś otwarta na nowe znajomości. On do Ciebie napisał?

To może ja najpierw o sobie coś powiem.

Świetny pomysł!

Więc tak: mam dwójkę dzieci jestem jeszcze mężatką, ale tylko na papierze, bo wszystko się ciągnie, jak krew z nosa. Mieszkam w Norwegii, tu procedury rozwodowe są bardzo długie. Z moim mężem Bengalczykiem nie układało nam się od razu po pierwszej ciąży. Nigdy o mnie nie dbał, a ja dla niego zrobiłabym wszystko. Załamka była jak pierwszy raz powiedział do mnie, że jestem „bezczelnym draniem” i to praktycznie bez powodu. Załamałam się i powiedziałam mu prosto z mostu, że już na mnie nie zasługuje.
I wtedy właśnie założyłam sobie konto na tym portalu żeby z kimś sobie pogadać, a konkretnie z mężczyzną muzułmaninem tylko z innego otoczenia. Widziałam go tam [„go” czyli Yassina – przyp. Oczko], ale w ogóle jednak nie korzystałam z tego portalu. Mąż mnie przepraszał i błagał o szansę. Mówił, że może się zdecydujemy na drugie dziecko i ono wszystko naprawi. Dałam mu szansę. Zaszłam w ciążę po miesiącu i wszystko się zaczęło od nowa – znowu byłam ze wszystkim sama. Na porodówce był, ale zaraz mnie zostawił bo musiał iść do pracy. Po 3 tygodniach żadnej pomocy z jego strony powiedziałam: koniec. No i tak właśnie weszłam na ten portal, bo chciałam kogoś poznać. No i po dwóch dniach on mi napisał „cześć jak się masz”. Ja nie odpisałam od razu ale pamiętałam go sprzed półtora roku. Odpisałam na drugi dzień, a on mnie zaprosił na Facebooku, bo powiedział że wszedł tam na ten portal żeby usunąć to konto. No i tak się zaczęło na Facebooku.

A powiedz mi, ten Twój mąż to był już w Norwegii jak się poznaliście?

Nie, z moim mężem poznałam się na Cyprze. Byłam tam, bo moja koleżanka pracowała tam i załatwiła mi pracę. Ona miała męża z Bangladeszu i to był kolega jej męża. Spotkaliśmy się tam u niej, poznaliśmy i tak jakoś znajomość się rozkręcała. Po trzech miesiącach ze względu na to, że straciłam mieszkanie, on zaproponował mi mieszkanie u niego i od tego czasu już mieszkaliśmy razem.

I on też tam pracował?

On pracował i się uczył.

Wiem że on nie ma być tematem tej rozmowy, ale jednak dopytam: pomagałaś mu jakoś w dostaniu się do Norwegii i uregulowaniu pobytu?

Powiem tak: z nim to nie było tak, że my się hajtnęliśmy dla wizy.

Z jego perspektywy też? Bo to co napisałaś na początku nie wskazuje na faceta zaangażowanego w związek

Ogólnie to było tak, że mieliśmy już od samego początku zgrzyty, ponieważ on zawsze był samolubny. Mieliśmy robić to, co on lubi robić, czyli na przykład w dzień wolny od pracy idziemy do jego znajomych, no bo przecież on nie będzie sam ze mną na plaży siedział, jak można dziecięciu Bengalczyków znajomych wziąć i nawijać w swoim języku. A ja mogę siedzieć sama jak palec.
To chyba kultura tutaj była problemem, bo on niby dużo mówił, a robił inaczej no i cały czas Bangladesz i jego rodzina w Bangladeszu byli na pierwszym miejscu.  Zawsze to co odłożył, to wysyłał tam, bo ma braci którzy się uczą itp. i trzeba wysyłać, bo oni nie będą pracować za małe pieniądze, bo to wstyd. Więc to była następna sprawa, dlaczego mieliśmy sprzeczki, bo on potrafił chodzić w zniszczonych butach, ale tam wysyłał, bo mama mu kazała, bo przecież on w Europe jest więc jak może nie mieć pieniędzy?
Często też było tak, że on nie potrafił przeprosić, jak było coś nie tak. Nie potrafił dać czegoś od siebie, jak przygotować polską potrawę, kupić upominek, nauczyć się polskiego słowa, tak żeby sprawić mi przyjemność, bo mnie kocha. Ja kupowałam zawsze coś od siebie, gotowałam bengalskie potrawy z youtube’a, uczyłam się języka, zawsze chciałam żeby on czuł, że ja go kocham i lubię sprawiać mu przyjemność. Ale to było jednostronne.  Ja się dwoiłam i troiłam, a on z siebie nic nie dawał. Jak byłam w ciąży, też za bardzo się nie przejmował, że źle się czułam, bo chodził do pracy od rana do wieczora.  Pod koniec ciąży pojechałam do Polski, bo  tam chciałam być. I byłam sama 9 miesięcy – wtedy on uzbierał trochę pieniędzy i spotkaliśmy się w Norwegii.

Czyli spotkaliście się w Norwegii jak pierwsze dziecko miało ponad pół roku, ale byliście już po ślubie czy jeszcze nie? I w ogóle czemu akurat tam?

Ślub cywilny wzięliśmy na Cyprze, po półtora roku, a nikah w meczecie 3 miesiące wcześniej. W ciążę zaszłam po 5 miesiącach od ślubu.
Jak dostaliśmy dokumenty na Cyprze, że on może wyjechać, to wybrał kraj, w którym ja nie chciałam być, bo tu nikogo nie miałam, ale on mówił, że tu jest tak pięknie, takie zarobki, że mam się niczym nie martwić. W ogóle zawsze było tak, że ja nic nie rozumiem i wymagam za dużo. Przyjechaliśmy tutaj i musiałam szukać pracy: z synem 8 miesięcy na ręku z nim i z jego kolegą w deszczu chodziłam roznosić cv, bo ja musiałam mieć pracę żeby on mógł się zarejestrować. W domu nie robił nic,  dzieckiem zajmował się tak, że dawał bajki na tablecie, jak byłam w pracy. Nawet jak wytłumaczyłam, co ma mu dać jeść, to robił co innego. Potem, jak zaczął pracę, to ja pracowałam po nocach i wrześnie rano i cały dzień z synem w domu. Nigdy nie był ze mną w Polsce na wakacje, bo on sobie wolnego z pracy nie weźmie.

Czekaj, to kiedy Ty spałaś?

Nie pamiętam! Ciężko było.

Wyobrażam sobie… Zwłaszcza bez wsparcia

Czułam, że ja męża nie mam. Miłość wygasała powoli do momentu, kiedy nazwał mnie „bezczelnym draniem” – wtedy we mnie coś pękło totalnie. Nie wiem, dlaczego uwierzyłam w te jego słowa, że wszystko się zmieni na lepsze, jak postaramy się o drugie dziecko.
Było tylko gorzej byłam totalnie sama zero zainteresowania z jego strony podczas całej ciąży, no a jak już przyszło do porodu, on był w pracy na noc: dzwonię do niego o 4 rano, on nie odbiera a termin właśnie był na ten dzień. W końcu oddzwonił i pyta, czy nie mogę poczekać do 7aż on skończy zmianę. Mówię mu czy ty się dobrze czujesz tu nie ma na co czekać, jadę sama do szpitala. Zaraz oddzwonił, powiedział, że już jedzie. Na porodówce był ze mną, ale lepiej jakby go nie było, bo zasypiał na krześle – tłumaczył się, że on jest przecież po nocnej zmianie. Zostawił mnie po paru godzinach, bo mówił, że jedzie do domu się przespać. I tak następne 2 dni byłam sama, bo on pracował, no bo były to święta i płacili podwójnie, więc jak on może sobie wolne wziąć?
Dużo było sytuacji takich, że ja już dawno powinnam była go zostawić, ale jakoś zawsze miałam nadzieję, że może będzie inaczej i może to ja za dużo wymagam. Ale jak urodził się drugi synek, właśnie on mi ogóle nic nie pomagał: zero nawet nie wziął go sam na ręce, jak płakał a ja zasypiałam ze zmęczenia. Czułam, że to koniec, że ja tak nie chcę, bo i tak wszystko robię sama. On zawsze myślał, że ja żartuję, jak mu powtarzałam: obudź się, bo tak wiecznie nie będzie, jak ty mi w niczym nie pomagasz i nie interesujesz się mną ogóle.
Jak powiedziałam mojemu mężowi, że to koniec, to niby się załamał, ale zaproponował mi żebym została z nim jeszcze rok i on będzie płacił moje rachunki itp., bo właśnie mu się kończy karta pobytu tutaj. Normalny człowiek by tego nie proponował

Czyli jednak też o to mu po części chodziło

No na to wychodzi, choć mówi, że on tylko chce tu zostać żeby widzieć dzieci. Ale ja w to nie wierzę.

I właśnie w tamtym momencie poznałaś Yassina, prawda? Chciałaś poznać kogoś nowego żeby się z nim związać? Czy bardziej szukałaś odskoczni i pogawędki do oderwania myśli?

Bardziej chciałam sobie z kimś pogadać i poznać, jak inni faceci myślą, chodziło mi o muzułmanów. Bo kto z 3 tygodniowym dzieckiem myśli o nowym związku? Ale nie powiem: brakowało mi tej uwagi ze strony mężczyzny.

Z drugiej strony wybrałaś jednak portal randkowy a nie grupę dyskusyjną czy coś.

No w sumie tak, masz racje.

Dużo miałaś innych wiadomości poza tymi od niego? Napisał coś co cię zainteresowało i sprawiło, że odpisałaś właśnie jemu?

Dużo było wiadomości, ale ja nawet ich nie otwierałam. Nie wiem, jakoś tak wchodziłam tam i wychodziłam, niby chciałam pogadać, ale jakoś coś mnie blokowało. Jak zobaczyłam jego zdjęcie i pamiętałam go i to jakoś mnie pchnęło żeby mu odpisać.

A kiedy to właściwie było?

Poznaliśmy się 18 lipca 2019 na tej stronie, a na Facebooku pisaliśmy od 21ego lipca, czyli  tak koło półtora roku

I jakie były początki tej znajomości?

Pierwsza moja wiadomość była taka, że opisałam mu w jakiej sytuacji jestem. Że jestem mężatką z dwójką dzieci i to wszystko. On mówił, że nigdy nie spotkał dziewczyny, z którą kontakt by się utrzymał dłużej niż tydzień. No i tak pisaliśmy, co lubimy robić, jak to nasze życie wyglądało. On pracował, chodził na siłownię, więc nie pisaliśmy dużo jakieś 3 pierwsze tygodnie.

Wyjawił czemu nigdy nie spotkał dziewczyny, z którą utrzymałby dłuższy kontakt?

Mówił, że znajomość się urywała bo on nie czuł takiej potrzeby, że nikt go nie zainteresował i nie czuł, że może coś z tego być.

A z dzisiejszej perspektywy myślisz, że to była prawda, czy manipulacja?

Sama nie wiem, ciężko mi powiedzieć bo tak sobie myślę, że wszystko to mogły być kłamstwa. Ale było jeszcze coś, co powiedział mi po półtora miesiąca.

Co takiego?

Powiedział, że pisał z jedną Polką, ale on traktował ją tylko jako koleżankę. On zajmuje się rysowaniem, a ona bardzo go wspierała. No i mówił, że ona chciała z nim być, ale że była starsza, to on o tym nie myślał. W końcu kontakt się urwał, bo on myślał, że ona pisze z innymi facetami. Tylko że później ona do niego napisała. On mi o tym powiedział, no to ja mówię: pokaż mi co napisała. A on nie chciał, mówił że to nie ma sensu. W końcu mi pokazał. I powiem ci, że mogłam już wtedy coś pomyśleć, bo ona mu napisała, że załatwiła mieszkanie w Polsce żeby go sprowadzić, a on teraz już jej nie kocha.

Zapytałaś go o to?

On mówił, że oni nie byli parą, że on nie wie, czemu ona do niego mówi „kochanie” itp.

Uwierzyłaś?

On jej wtedy napisał coś w rodzaju przepraszam Anna

, ale ja sobie układam życie z inną kobietą. Wtedy uwierzyłam. Bo on tak mówił, że jakby go coś z nią łączyło, to by mi w ogóle o niczym nie powiedział. Powtarzał, że gdyby coś robił na boku, to nawet by mi nie mówił o tych rzeczach, a on mi mówi, a ja mu jeszcze jazdy robię

No w pewnym sensie logiczne… Jak myślisz, czemu ci powiedział?

Teraz z perspektywy czasu, myślę, że chciał żebym mu ufała. Ale wtedy byłam ślepa.

Sprytny. A powiedz, szybko się zaczęły wyznania miłości?

Po półtora miesiąca powiedział, że on tego nigdy nie czuł do nikogo i że nie chce mnie nigdy stracić, bo mnie kocha.

I co Ty na to?

Zszokowało mnie to trochę. Nie powiem, też mi był bliski i też jakoś tak inaczej wszystko było… powiedziałam mu  słuchaj, zatkało mnie i nie wiem, co mam ci powiedzieć. A on na to: nie mów nic tylko bądź ze mną.

Ujęło Cię to?

Wtedy trochę tak, tym bardziej, że ja mu powiedziałam słuchaj, ja będę mogła się rozwieść, za półtora roku dopiero, wiec ja nawet nie wiem, kiedy my moglibyśmy razem być. Ale on mówił, że to nie problem, on będzie czekał.

A czemu dopiero za 1,5 roku?

No bo niestety tu w Norwegii jest takie prawo. Wszystko się ciągnie, jak krew z nosa. On wiedział od samego początku jak to jest ze mną. I ja mu mówiłam mnóstwo razy słuchaj, ułóż sobie życie z inną kobietą nie ma na co czekać. Bo mówił mi, że mama chce go ożenić tam w Maroku, ale on nie chce Marokanki.

Czemu nie chciał Marokanki?

Bo mówił, że te kobiety, to są tylko za pieniędzmi i że jakoś on nie chciałby się ożenić z taką. A druga sprawa, to że on nie pochodzi z bogatej rodziny i ciężko by było znaleźć jakąś odpowiednią. Powtarzał, że są bardzo ładne, ale on jakoś by nie chciał z Marokanką się ożenić. Dlatego powiedział swojej mamie o mnie. I tu się zaczęły problemy. Najpierw powiedział swojej siostrze jak był u niej i ona była za mną. Mówiła, że to nie problem, że ja mam dzieci, jak jestem dobra itp. Chociaż nie wiem teraz sama, czy to prawda. Za to mama powiedziała, że absolutnie nie. Lepiej wziąć Żydówkę bez dzieci niż muzułmankę z dziećmi po rozwodzie. Więc zerwaliśmy znajomość na jeden dzień. Ale tak mnie to zabolało, że musiałam do niego napisać na drugi dzień. Powiedziałam, że to nie fair. Że ja nie jestem gorsza od innych i że w islamie jest dozwolone wziąć kobietę po rozwodzie. Dlaczego ma tak być skoro sam prosił mnie żebym go nigdy nie zostawiła?

W jakim momencie to było? po jakim czasie pisania?

To było gdzieś po 2 miesiącach

I co było dalej?

No i po długiej rozmowie tego właśnie dnia, mówi do mnie nie chcę cię stracić, dlatego będę jakoś ukrywał się z tobą i z pisaniem przed rodzicami i zobaczymy, kiedy możemy się spotkać itp

Czy to ukrywanie się wpłynęło jakoś na wasz kontakt? Stał się mniej dostępny czy coś?

W sumie nie, bo przeważnie pisaliśmy wieczorami albo jak był w pracy, albo gdzieś na dworze. Mówił, że problem w tym, że ja nadal jestem mężatką.

A gadaliście też na video albo przez telefon?

Video nie gadaliśmy ale wysyłaliśmy sobie krótkie filmiki. Ale to dlatego ze ja jakoś nie czułam tego żeby romantycznie na kamerce rozmawiać. Przez telefon czasami.

I co było dalej? Kiedy się spotkaliście?

My się nie spotkaliśmy w realu, bo ciężko było: po pierwsze mi z dziećmi jechać plus koronawirus, praca i wszystkie moje problemy tutaj. Mieliśmy się spotkać w Hiszpanii, jak dojedzie no ale… Wszystko się zmieniło.

Aha, czyli cały romans był online.

Tak.

Zanim doszło do konkretnych planów w Hiszpanii, to jak w ogóle to wszystko się rozwijało? Wcześniej mówiłaś, że był cudowny, rozwiniesz trochę temat?

Ogólnie to był bardzo opiekuńczy, pytał o rodzinę, o dzieci, o mnie: na przykład czy jadłam, czy nie. Zawsze mówił, że jak jestem zmęczona, możemy popisać później itp. Zawsze jak mówiłam, że u mnie ciężko, pytał co i jak, doradzał, mówił, że mu ciężko że nie może mi pomóc. Czułam, że on jest inny, że może mu zależy. Tym bardziej ze on mi mówił często hbiba ja cię nigdy nie zostawię, nigdy się nie poddam, bo jesteś dla mnie wyjątkowa. Uczył się polskiego ode mnie, a ja od niego darija [darija to dialekt marokański – przyp. Oczko].

Czyli tak naprawdę udzielał ci dużo wsparcia.

Tak bardzo dużo. Naprawdę tak jakoś fajnie było, że ciężko teraz to ogarnąć. Mówił, że on chce ze mną być i tylko czeka jak się stamtąd wyrwać.

Miał na to jakiś plan? Czym on się w ogóle zajmował?

On ogólnie rysuje – to jego pasja, a na co dzień zajmował się budowlanką. Od początku do końca domy stawiali aż do kładzenia kafelków i malowania. Jak korona zaatakowała, to ciężko było z pracą, ale nigdy nie prosił o pieniądze, mówił, że to wstyd. On miał plan. Mówił, że on życia nie ma w Maroku. Tym bardziej jak chce ze mną być to musi stamtąd wyjechać

I jaki to był plan?

Dostać się do Turcji samolotem, a potem przez jakieś lasy iść tydzień żeby gdzieś tam do Grecji się dostać. Albo nielegalnie łódką do Hiszpanii, bo to małe pieniądze były, żeby zapłacić komuś, kto przemyca ludzi.

Co Ty myślałaś o tych planach?

Ja mówiłam, że dla mnie to jest w ogóle nie do pomyślenia. Bałam się o niego. Mówiłam mu: poczekaj, jakoś to będzie, jak chcesz ze mną być. Spotkamy się, zobaczymy jak to jest w realu i jak twoja rodzina reaguje. Ale nigdy nie mówiłam czekaj na mnie ja cię sprowadzę ani niczego podobnego. On wiedział, że moja separacja została odrzucona tutaj i nawet jakbym miała środki na koncie, nie mogłabym aplikować o wizę dla niego.

Jak on reagował na to, co mówiłaś żeby poczekać i że zobaczycie, jak się poznacie?

Mówił, że dobrze, że to nie problem bo on i tak na razie nie widzi żadnej ucieczki stamtąd. Ale wszystko się zmieniło gdzieś tak w połowie zeszłego roku. Jakoś inaczej się nam rozmawiało. Czasem pytałam co się dzieje, mówił tylko, że jego sytuacja go dobija. Mniej rozmawialiśmy i on mniej okazywał uczucia.

A teraz jak myślisz, co to było?

Teraz wiem, że on wiedział, że stamtąd wyjedzie, bo jego brat pojechał pierwszy do Hiszpanii kilka miesięcy temu nielegalnie.

A ty nic nie wiedziałaś o tych planach, dopóki się nie ziściły?

On mi powiedział, jak jego brat już tam dojechał a o sobie powiedział mi tydzień wcześniej, że rodzice załatwili pieniądze. On – z tego co mi powiedział – miał jechać jako pierwszy, ale czekał na mnie, że może ja coś wykombinuję dlatego oddał kolejkę dla brata. Tak mi powiedział tydzień temu* jak dojechał tam i wszystko sobie wyjaśniliśmy. On mi po prostu powiedział tak: jakbyś to ty załatwiła wizę dla mnie żebym mógł dojechać do Europy, jakoś bym rodziców, a szczególnie mamę, udobruchał, ale to oni mi pieniądze załatwili także teraz to nie ma szans na nas.

*[nasza pierwsza rozmowa odbywała się na początku stycznia – Oczko]

Nie mam pojęcia o procesach wizowych w Norwegii, jest tak naprawdę jakaś procedura, która miałaby w ogóle szanse powodzenia w takim przypadku?

Ciężko jest tutaj. Tym bardziej, że jestem w separacji i mam dwójkę dzieci ze sobą, a tu aplikacja dla faceta z Maroka. Wątpię żeby to się udało. Ale mówiłam, że on też tam może aplikować, to odpowiadał, że on na bank nie dostanie.

Ale że ty mu załatwisz, to był pewien? Co ci faceci mają w głowach… Wyjaśnił w jaki sposób wyobrażał sobie, że to zrobisz?

No mówił że na zaproszenie. Chociaż ja powtarzałam, że nie mam takich środków na koncie. Jak już sobie wszystko wyjaśniliśmy, to on mi powiedział, wiedziałem, że to nie ma szans, ale nie mogłem ci tego powiedzieć żeby cię nie zranić.

I co o tym myślisz?

Zabolało jak cholera. Bo ja miałam nadzieję. I pytałam mnóstwo razy czy jemu się chce czekać na mnie? Mówiłam mu może zakończmy to teraz, to ja sobie jakoś z tym poradzę, bo później będzie mi bardzo ciężko. Mówiłam: jak nie jesteś pewien, zakończ znajomość, bo ja nie dam rady później. Ale on odpowiadał: nie, nie hbiba, jak przyrzekłem, że się nie poddam, to dotrzymam słowa. I nawet tydzień przedjego wyjazdem zapytałam go: Jak dojedziesz do Hiszpanii i będziesz czuł się zmęczony mną, powiedz od razu, nie chciałabym być zastąpiona inną kobietą. A on mi powiedział to samo: hbiba ja cię nigdy nie zostawię i wyrzuć te myśli ze swojej głowy. Ale dojechał tam i się wszystko zmieniło. Prosto z mostu mi powiedział co i jak.

Ile czasu mu zajęła zmiana zdania? 2 tygodnie?

Nawet nie, bo tydzień.

Czyli tak od razu pierwsza rzecz po przyjeździe?

To było tak: oni tam jechali prawie dwa dni. Dojechał tam i pierwsze co zrobił, to napisał mi dojechałem ale nie mam internetu. Wiedziałam, że jest zmęczony, ale martwiłam się też. To był Sylwester. Wieczorem napisał do mnie jak tam? około 18. Jakoś chciałam z nim rozmawiać, ale nie wiedziałam o czym. Spytał się, co się stało, ja na to, że nie mam nastroju. Siedziałam sama w pokoju i myślałam. O 22.30 napisałam do niego, spytałam, czy świętują i takie tam. Pisaliśmy o normalnych rzeczach, bez całusków i wyznań miłości. Północ. Złożyłam mu życzenia: żeby mu się tam lepiej żyło i żeby spełniły mu się jego wszystkie marzenia i to czego najbardziej pragnie. Myślałam, że napisze, że teraz to już będzie wszystko okej, bo jak by nie było, wyjechał stamtąd i jest w Europie. Ale on odpisał mi życzę ci też żeby twoje marzenia się spełniły. Tak jakoś dziwnie mi było.

Nie tego się spodziewałaś.

Tak dokładnie. Skończyliśmy rozmowę.

Na drugi dzień, jak co rano napisałam dzień dobry jak spałeś itp. Odpisał, że okej  i spytał jak ja się czuję. A ja jego zapytałam słuchaj, jak to teraz będzie? On mnie pyta ale z czym? Ja mowie z nami. A on mi na to pisze: teraz to już nie ma sensu, bo mówiłem ci, że jak rodzice mnie wyślą, to ja nie będę mógł z tobą być. Wyobrażasz sobie reakcję mojej mamy, jakby się dowiedziała, że ja za ich pieniądze przyjechałem i z tobą się zwiążę? Więc ja zapytałam:  jak to? Przecież mówiłeś, że czekasz żeby wyjechać stamtąd, a teraz co? On powiedział tylko, że to nie ma sensu. Spytałam go dlaczego mnie tak zranił, mógł mi to wcześniej powiedzieć. On mówił, że myślał, że ja rozumiem jaka jest sytuacja, że jak ja go nie sprowadzę do Europy to już nie mam szans.

A czy Ty kiedykolwiek wcześniej to słyszałaś od niego?

Powiem tak: jak ja pytałam, jak on sobie to wyobraża, to on mówił mi parę razy, że jeśli rodzice mnie nie zaakceptują, to albo będzie musiał ze mnie zrezygnować, albo z rodziców żeby być ze mną. Jak zapytałam, co ma na myśli, to mówił, że jak będzie ze mną i założy rodzinę, to po prostu swojej mamie i tacie nie powie nic dopóki nie będą na tak jeżeli chodzi o mnie. Mówił, że jak będziemy mieli dziecko, to pojedziemy do jego rodziców, tylko żebym nie zabierała swoich starszych dzieci, bo nie wie, jak jego rodzina by na nie zareagowała. Ale nie mówił nic o tym, że my się nigdy nie pobierzemy, jak to nie ja będę tą osobą, która go przywiezie do Europy. Nigdy tego nie powiedział. Tylko mówił że będzie ciężko ich udobruchać. Planował jak nasz ślub będzie wyglądał, mówił mi, że chciałby mieć ze mną dzieci, bo widzi we mnie swoją żonę i matkę własnych dzieci. Mówił, że jego siostry mnie na pewno polubią itp. Tak naprawdę ja bym się tego nigdy nie spodziewała, że to się tak odwróci. Wychodzi na to, że wszystko to co mówił, nic nie znaczyło.

Przypomniałaś mu te wszystkie deklaracje włącznie z tą z tydzień przed wyjazdem, kiedy przecież wiedział, że jedzie za pieniądze rodziców i to mu nie przeszkadzało mówić że nigdy cię nie opuści?

On tak zakręcał, że nie chciał na to odpowiadać w ogóle. Tylko przepraszał, że tak się stało. Potem zaproponował mi układ. To było po dwóch dniach, bo ja skończyłam tamtą rozmowę nagle, usunęłam go ze znajomych, moje komentarze na jego profilu też usunęłam, zdjęcia i wszystko inne też – tak mnie to trawiło. No i po dwóch dniach napisał do mnie – uwaga – że dlaczego ja go tak zostawiłam?

Słucham?

Śmiać mi się teraz chce. Powiedziałam kto tu kogo zostawił i że nas już nic nie łączy, bo on już wybrał. A on wtedy powiedział, że on nie może o mnie zapomnieć i żebyśmy tego tak łatwo nie kończyli. I wtedy zaproponował ten układ: powiedział, że jak chcę z nim być, on będzie na mnie czekał aż się rozwiodę, ale o ślubie nie ma mowy ani o dzieciach też, bo on będzie musiał się ożenić w Maroku, jak mu mama żonę wybierze. No i tak będzie musiał ukrywać, że ze mną jest.

Co mu na to powiedziałaś?

Szok dla mnie totalny, niezły agent z niego. Tym bardziej, że jak on sobie to wyobraża? Związek haram, przed bogiem żeby tylko mamę uszczęśliwić? Powiedziałam, że jakby mnie kochał, to by to tak nie wyglądało. To ja będę tylko zabawką w ukryciu a w Maroku żona z dziećmi? To tak jakbym się związała z żonatym facetem, że mam w ukryciu siedzieć, a on swoja żonę tam będzie miał. Przecież to jest komedia jakiej w kinach nie grali.

Oburzył się na Twoją odmowę?

Zamknął się, ale nadal mówił żebyśmy tego nie kończyli, że jak nie chcę z nim być, to żebyśmy chociaż pisali czasem. Powiedziałam mu, że to nie ma sensu, bo on już wybrał swoją przyszłość.

A powiedz mi jak teraz to wszystko widzisz? Myślisz, że to wszystko było oszustwo dla wizy, czy raczej faktycznie jakieś uczucia były i życie/rodzina go przytłoczyły?

Pół na pół. Wyjaśnię ci o co mi chodzi: rozumiem, że kultura robi swoje. Wiem, że w islamie to nie jest zła rzecz być z rozwódką, ale z drugiej strony nie rozumiem, jak można się ożenić z kimś, kogo totalnie nie znasz, nie masz do niego żadnych uczuć, bo tak rodzice ci każą. Przecież on jest facetem, a nie kobietą, ma swoje zdanie. Jeżeli by mnie kochał, to wydaje mi się, że by się wstawił za mną i próbował rękami i nogami, żeby ze mną być. Z drugiej strony myślę, że on po prostu wiedział, że ja zawsze będę. Jak mnie poznał, mówił, że jeszcze nikt tak się o niego nie troszczył i nie pytał. Może on po prostu wiedział, jaka jestem i że jakby do mnie dołączył to miałby dobrze i to go trzymało? Ciężko powiedzieć. Ja czuję się oszukana i zraniona.

Wcale mnie to nie dziwi. Też bym się tak czuła – zwłaszcza w obliczu tak diametralnej zmiany.

Jak rozmawialiśmy już ostatni raz, zapytałam go, co dla niego jest ważne: czy wiza, czy miłość. Powiedział, że paszport, miłość i przyszłość, ale że miłość to nie wszystko. I że on nic nie może na to poradzić.

Trochę brzmi jakby sam się pogubił, a trochę jakby od początku wszystko robił z wyrachowania.

Tez tak pomyślałam. Ale jeżeli by chciał ze mną być i kochał szczerze nie mówiłby od razu słuchaj mówię ci ślubu nie będzie, nie ma mowy, bo ja będę musiał tam się ożenić i ze dzieci nie i nic. Kto tak planuje wszystko od razu?

Najdziwniejsze jest to, że tydzień wcześniej mówił coś całkiem innego.

No właśnie. Jakby wcześniej już mówił, że to będzie problem…

Ale z tego co zrozumiałam, nie powiedział nigdy nic takiego? Tylko tyle, że się będzie ukrywał?

Tak on tylko mówił, że będziemy się ukrywać, czyli wiesz, portale społecznościowe. Bo brat jego i kuzyn niby o mnie wiedzieli. On nawet mówił, że nigdy się nie podda. Że nie będzie słuchał rodziców, że jak założymy swoją rodzinę, to pojedziemy do Maroka, ale żebym tylko swoich dzieci nie brała, to wtedy wszystko będzie inaczej wyglądało, jak zobaczą nas razem z naszym dzieckiem. Że mnie polubią. Same słodkości mówił. Byle stamtąd wyjechać i z czasem rodzice będą okej.

Myślisz że kłamał?

Myślę, że tak, bo to za szybko się odkręciło. Przecież on nawet nie próbuje tylko z góry założył, że mam być jako zabawka. To co to ma znaczyć? Ciężko coś więcej powiedzieć teraz, bo minął dopiero tydzień. Może potrzebuję więcej czasu na rozkminkę, co to w ogóle było?

Rozumiem. Bardzo świeża sprawa. Przejdźmy może do pytania, które zadaję wszystkim moim rozmówczyniom, czyli: co byś z dzisiejszej perspektywy wskazała jako sygnały ostrzegawcze?

To, że on to wszystko ukrywał. Niby mówił mój kolega wie o tobie, ten wie, tamten wie, siostra wie i wspiera ale jak przyszło do rodziców, to cisza i on nawet nie próbował jakoś pokazać, że on będzie walczył, żeby ich udobruchać.
I jeszcze to, że jak pytałam go często o screeny z kim pisze na Fb lub WhatsApp, to zawsze mu to jakoś dużo czasu zajmowało i pytał ale po co i na co, żeby tylko to przeciągnąć i chyba pousuwać wiadomości – teraz do mnie to dochodzi. Nawet kiedyś nie chciał mi pokazać kogo ma zablokowanego na fb, bo mówił, że to jego prywatna sprawa. Więc wydaje mi się, że każde ukrywanie czegoś powinno być takim głównym powodem do zmartwień.

A  co byś doradziła kobietom, które poznają takiego egzotycznego absztyfikanta w Internecie?

Po pierwsze życzyłabym, żeby poświęcić więcej czasu na rozmowy, poznanie drugiej osoby w realu, jego rodziny i znajomych, żeby widzieć, jak ta osoba się zachowuje w innym otoczeniu, nie tylko z nami. I nie wierzyć w każde słowo, bo w moim przypadku mogę powiedzieć, że nie tylko na początku były kłamstwa żebym się złapała, ale potem kontynuował i zagłębiał się w tym wszystkim, a ja naprawdę w to wierzyłam.

Bardzo ci dziękuję za rozmowę.

Na Kozetce z Oszustem – The Four Star General

Dzisiejszy odcinek Kozetki będzie rozrywkowy. Poznacie w nim pewnego amerykańskiego generała na misji w Jemenie. Część z Was już może pamięta początek tej fascynującej znajomości z mojego Instagrama. Niezależnie od tego, czy już go kojarzycie, czy jeszcze nie: zapraszam do zabawy.


Nie wiem jak mnie znalazł, podejrzewam, że oni obserwują jakieś hashtagi, w każdym razie zaczął od polubienia kilku zdjęć, a potem – jak na GENERAŁA przystało – natychmiast przystąpił do ofensywy.

Świetny angielski jak na Amerykanina, prawda?

Szybko załatwiliśmy wstępną gadkę-szmatkę i przeszliśmy do pierwszego punktu z Checklisty Scamu Na Amerykańskiego Żołnierza, czyli do przeniesienia na inną platformę komunikacji. Najwyraźniej słusznie przewidywał, że zablokują mu konto: dwa ostatnie screeny dorobiłam dla Was niedawno, jak widać konto już nie istnieje. Zastanawiam się, czemu amerykańskim żołnierzom tak blokują te konta, podczas, gdy cała masa innych oszustów ma swoje całymi miesiącami. Może dlatego, że kradną cudze zdjęcia? Jak myślicie?


Po zabezpieczeniu się na wypadek usunięcia konta, Pan Amerykański Żołnierz, kontynuował zaprzyjaźnianie. Rozmowa była raczej rozciągnięta w czasie, bo ja na swojego blogowego Hangouta zaglądam raczej rzadko, więc nie będę Wam tu wrzucała całości, poprzestanę na bardziej interesujących fragmentach w kolejności chronologicznej.
To jedziemy:


Tak się składa, że mam kolegę, który interesuje się wojskowością. Mam też googla. Kwestią minut było dowiedzenie się, że:
a. Cudzoziemiec raczej nie może obejmować stopni oficerskich w Armii Amerykańskiej
b. 4 Star general to jest de facto najwyższy stopień wojskowy jaki istnieje w tej armii, a lista wszystkich osób, które go posiadają jest dostępna w internecie. Razem z datami uzyskania. Postanowiłam więc trochę podrążyć. Musiałam pytać wielokrotnie, bo bardzo, ale to bardzo unikał odpowiedzi, ale w końcu się udało


Jakby ktoś się zastanawiał, nie istnieje coś takiego jak 6 stars general. Co do Pięciu gwiazdek: formalnie owszem, ale nie zostały one nadane gdzieś tak od czasów Drugiej Wojny Światowej.
Rozmowa rozwijała się niezwykle ciekawie, jednak spotkał ją niespodziewany i gwałtowny koniec.


Jedną z rzeczy, których nie ogarniam, jeśli chodzi o tych ludzi, jest ciągłe wypytywanie o to, która jest godzina. Rozumiem, że gadają z tyloma kobietami na raz, że nie sposób zapamiętać, która jest skąd i sprawdzać godzinę w Internecie. Ale po co w ogóle pytać? W każdym razie jakoś odechciało mi się ciągnąć tę rozmowę, najwyraźniej byłam na to za głupia!

Powrót Generała

Myślałam, że to już koniec i faktycznie przez miesiąc panowała cisza. Ale chyba skończyły mu się ofiary, albo przynajmniej zapanował jakiś przestój, bo kilka dni temu Generał powrócił.


W tym momencie zaczęliśmy się zbliżać do punktu kulminacyjnego. Pan Generał jednak jeszcze o tym nie wie i decyduje się uderzyć w słodkie słówka. To nowa strategia, czyżby nastąpiła zmiana personalna po drugiej stronie klawiatury?


Wielki Finał

Jak widzicie, zaczęłam od sprawdzenia, czy nadal pamięta gdzie niby jest i skąd pochodzi. O dziwo tak było, a skoro tak, postanowiłam więc go trochę podpuścić…
To co z tego wynikło, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.


THE END

Podzielcie się wrażeniami 🙂

Na Kozetce z Oszustem – odcinek 2. Wielki powrót Davida.

Pamiętacie Davida z posta jakiś czas temu? Jeśli nie, to szybko nadróbcie zanim będziecie czytać dalej.

A teraz usiądźcie wygodnie i bawcie się dobrze!


Niedługo po wydarzeniach opisanych wcześniej, odezwał się do mnie znowu:

This image has an empty alt attribute; its file name is screenshot_20200803-001252_instagram.jpg
Widzicie tę pierwszą wiadomość? Chyba nie ogarnął, że już rozmawialiśmy
This image has an empty alt attribute; its file name is screenshot_20200803-001258_instagram.jpg

Tu nastąpiła dość długa i szalenie nudna dyskusja, na temat tego jak to biedakowi ciągle włamują się na konto i w związku z tym koniecznie muszę mu podać adres mailowy żebyśmy mogli dalej prowadzić rozmowy na hangoucie. Zrobimy fast-forward do momentu, kiedy przeszedł do konkretów:

Co za nudziarz, prawda? Postanowiłam więc troszkę ubarwić naszą konwersację.

Jak Wam się podoba mój pomysł?
David chyba się zirytował, więc postanowiłam iść za ciosem.

Brzmi na wkurzonego, nie? Ale pożycz od męża?? Oj kolega David chyba w nerwach przestał być ostrożny! Jestem przekonana, że w Podręczniku Internetowych Oszustów jest specjalny rozdział poświęcony zapobieganiu angażowaniu rodziny ofiary w te rozmowy. Wyobrażacie sobie faceta, który daje żonie kasę, żeby mogła wysłać ją jakiemuś gościowi poznanemu przez sieć?
No ale idźmy dalej:

Chyba trochę zaczął żałować, że się do mnie odezwał, nie sądzicie? Ale trzeba mu przyznać, że się nie poddaje tak łatwo. Bezzębna kobieta, która wdaje się w bójki uliczne i zarabia w kartkach na wódkę, a on dalej drąży temat. Zrobił się chyba nawet trochę podejrzliwy…

Naprawdę wczułam się w rolę!
Nie odpisał już tego dnia, więc sądziłam, że temat jest zamknięty, ale gdzie tam… Wrócił już dzień czy dwa później z nową strategią. Postanowił mnie tym razem brać na litość.

(Tak, jedną wiadomość tam skasował, pojęcia nie mam czemu).
Końcówkę chyba Wam daruję, bo jest to jakieś 8 screenów powtarzającego się na przemian please my friend, without you I’m nothing, ubarwionych smutnymi wspominkami o zmarłej żonie, upadającym biznesie i kuszącymi obietnicami odwiedzenia mnie w Polsce. W końcu stwierdziłam, że materiału na ten wpis mam aż nadto, więc zablokowałam.


Jak Wam się podobało?
Jeśli macie podobne przygody – wesołe lub smutne – odezwijcie się do mnie, chętnie je opiszę ku rozrywce albo ku przestrodze.

Na Kozetce z Oszustem – Po drugiej stronie. Historia Asi.

Witajcie w kolejnym odcinku Kozetki! Dziś chciałabym przedstawić Wam Asię (imię zmienione), która napisała do mnie i zaproponowała, że podzieli się swoją historią. W przeciwieństwie do mojej poprzedniej rozmówczyni, która – można powiedzieć – uciekła oszustowi sprzed ołtarza, Asia nie tylko wyszła za Mahmouda, ale także pomogła mu sprowadzić się do Polski.
Tego, że Mahmoud okazał się oszustem i kanalią, zapewne już się domyśliliście (inaczej nie byłby bohaterem rozmowy w ramach tego cyklu), ale jeśli chcecie się dowiedzieć, jak cała historia się potoczyła, kiedy wyszło szydło z worka i czym to wszystko się skończyło: zapraszam do lektury. Uprzedzam, że historia, którą przeczytacie, może wywołać w Was różne emocje – we mnie na pewno poruszyła wiele strun, kiedy ją pisałam. Mam nadzieję, że podzielicie się swoimi przemyśleniami, ale proszę, róbcie to z szacunkiem dla Asi, która na pewno będzie czytać Wasze komentarze.


Asiu, przede wszystkim dziękuję ci, że się do mnie odezwałaś i że jesteś gotowa podzielić się swoimi doświadczeniami. Może na początek opowiesz nam, jak to się wszystko zaczęło?

Zapoznałam go na Badoo przez profil pracownicy mojej w pracy… sama go nie miałam. Podczas jednej z rutynowych kontroli w pracy, zauważyłam ze pisze z telefonu służbowego, jak się okazało na aplikacji Badoo. Nie skasowała jej, zostawiła w telefonie, następnego dnia miała wolne, a on zaczął pisać. Odpisałam i  tak się zaczęło. Nawet nie skojarzył z kim pisze, wyjaśniłam mu, ale jemu wcale to nie przeszkadzało. A ja to traktowałam jako zabawę. Potem przenieśliśmy się na Viber i Messengera. Świetnie mi się z nim rozmawiało… na każdy temat. Spędzał ze mną dużo czasu… był zabawny, zawsze wesoły, bez problemów z mega wielkim poczuciem humoru, zawsze myślący pozytywnie. Nawet mu nie przeszkadzało, że mój angielski był wtedy średni. Pochodził z dobrej rodziny…uporządkowanej, z wartościami. Tata oficer armii, siostra miała firmę kosmetyczną. On był managerem IT. Tak mówił.

Myślisz, ze kłamał?

Oczywiście. Ale nie do końca. Rzeczywiście pracował w IT, jego tata gdzieś tam kiedyś pracował w jakimś wywiadzie ale może z 15 lat temu. A siostra bawi się w sprzedaż na stronie internetowej, a nie „ma firmę” – coś jak Avon u nas.

Czyli podkoloryzował tu i tam…

Dokładnie. Dowiedział się, że ja jestem managerem, wiec nie mógł być gorszy. Tak go odebrałam. Trenował boks w Egipcie. Nagle pojawiłam się ja: manager z dobrą koleżanką, której były mąż ma znajomości w Europie w MMA. Był bardzo zainteresowany karierą w Polsce, więc byłam idealnym celem. Zadawałam mu różne pytania….mieszał się w odpowiedziach.

Nie wydawało Ci się to podejrzane?

Oczywiście, ale nie wierzyłam. Dawałam szansę i patrzyłam co dalej.

Mówisz, że był zainteresowany karierą w Polsce: narzekał na pracę w Egipcie i na Egipt?

Niezupełnie. Miał pracę, mówił dobrze o swoim kraju i życiu. Zmyliło mnie to. Zaproponowałam, że w takim razie ja będę w stanie zrezygnować z pracy i zostać w Egipcie.

Faktycznie brałaś pod uwagę przeprowadzkę do Egiptu, czy tylko go sprawdzałaś?

Sprawdzałam. A on nagle dostał propozycję pracy, rzekomo w Kuwejcie, wiec stwierdził, że musi wyjechać gdyż będziemy lepiej żyć. Myślę, że zrobił to dlatego, że ja od początku twierdziłam, że chcę żyć w Polsce. Dużo rozmawialiśmy, wybadał mnie a potem działał. Niby chciał jechać ze mną do tego Kuwejtu – wiedział że się nie zgodzę, bo to rygorystyczny kraj.

Opowiedz nam, jak rozwijała się ta znajomość. Poznaliście się przez Internet latem 2016 i co było dalej?

Zanim spotkałam go w realu minęło ok pół roku. W styczniu 2017 zobaczyliśmy się w Egipcie.

I potem często się widywaliście?

Co miesiąc leciałam na parę dni, nawet raz bez zapowiedzi – w celu sprawdzenia reakcji i zachowania.

Udało Ci się go na czymś przyłapać?

Nie, nie udało, był sam. Ale natychmiast wyszedł z psem, a jego telefon był ma Viberze zajęty. Później wszystko skasował.

Jak wyglądały te wasze spotkania?

Na pierwszym spotkaniu w styczniu, kiedy zabierał mnie z lotniska jakaś panienka na Viber wysłała mu buziaka. Stwierdził, że to stara znajomość, a dziewczyna zakochana i nie chce dać mu spokoju. Za pierwszym razem płacił za wszystko, ale tylko dwa dni. Potem spytał, czy kolejne dwa możemy zostać w domu, bo mu na życie nie starczy. Nie zapłaciłam za nic – zostaliśmy w domu.

W domu? Gdzie się zatrzymywaliście, u jego rodziny?

Rodzinę poznałam w dniu, kiedy braliśmy ślub, wcześniej tylko rozmawiałam na Messengerze z mamą i siostrą, bo ojciec znal tylko arabski. Zatrzymywaliśmy się w wynajmowanym przez niego mieszkaniu, w którym mieszkał. Przy pierwszym spotkaniu ja chciałam się zatrzymać w hotelu, ale on nalegał żebyśmy zostali w jego mieszkaniu. Również chciał seksu, ale nie dałam <śmiech>.

Jak przyjął odmowę?

Poszedł spać do drugiego pokoju obrażony. Ale rano przyszedł ze śniadaniem w normalnym nastroju, jakby nic się nie stało, nawet nie chciał o tym gadać – mówił ze jest nowy dzień. Właściwie z każdą rozmową tak było. Jak można nie rozmawiać o problemie? Nie można… a jego założenie było, że „było minęło”, nie wracamy dziś jest nowy dzień. Spływało po nim jak po kaczce.

Kolejne spotkania były w lutym i w marcu?

Tak. Drugie spotkanie: luty. Krytyczna sytuacja… ciągle brak gotówki po jednej wizycie na plaży. Był smutny, przygnębiony, rozczarowany. Zostawiłam mu 200$, szkoda mi się go zrobiło. W marcu zaczął strategię mówienia o pracy: że „shit szef”, że ekipa nie za bardzo, że chyba musi poszukać innej. I skupienie się na treningach, bo w międzyczasie zapisał się na trening MMA. Ja przyjeżdżam, a on mnie ciągnie na treningi. Poza tym był wiecznie zamyślony, w innym świecie. Jak wracałam do Polski, całe noce spędzał online na fb. Mówił ze spać nie może Innym razem, że to niemożliwe albo, że ktoś mu pisze wiadomość dlatego robi się online. Kłamał oczywiście jak się okazało później.

A wtedy w to uwierzyłaś?

Nie. Nie do końca. Były różne dziwne sytuacje. Prosiłam żeby zadzwonił, jak wychodzi z treningu. Nie zrobił tego. Zapytany, dlaczego, odpowiedział, że przecież gadaliśmy. Mówię, że na pewno nie ze mną, a on na to …. „aaaaa może z mama gadałem”. W międzyczasie jakaś kobieta była u niego w domu… pijana… kolejna „zakochana”. Pokazywał mi video.

I mimo tego wszystkiego poleciałaś znowu w kolejnym miesiącu?

Tak. W kwietniu byłam z przyjaciółką, która miała męża Egipcjanina. Znali się, odebrali nas wspólnie z lotniska. Oświadczył się na tym lotnisku w o obecności znajomej z którą byłam. Byłam  szczęśliwa… uwierzyłam że mnie kocha i chce dzielić życie.

Ten mąż przyjaciółki też się okazał oszustem?

Tak. Na lotnisku jego znajomy wziął mnie na bok i powiedział że Mahmoud rozmawiał z inną kobietą. Zapytałam o to – powiedział ze z siostrą.

Powiedział ci to ten sam znajomy, który oszukiwał Twoja koleżankę?

Tak.

Dziwne, ciekawe czemu to zrobił?

Oni się potem pokłócili, Mahmoud i jego kolega. Nie odzywali się do siebie, nie spędzaliśmy czasu razem. Jeden gadał na drugiego, a sam udawał porządnego.

I co było dalej?

Podczas mojej wizyty w kwietniu: nic specjalnego. Prosił żebym zostawiła mu pieniądze na wynajęcie mieszkania. Zostawiłam. A po moim powrocie do Polski stracił pracę. A raczej sam się zwolnił, bo miał problemy z szefem. Nie lubili się. Co ciekawe, szef po jego przylocie jego do Polski komentował mu zdjęcia na Facebooku – bardzo życzliwie, jakby się przyjaźnili.

A potem w maju wzięliście ślub i przy tej okazji poznałaś jego rodzinę, tak? Jak cię przyjęli?

Ślub w maju, tak. Rodzina mnie zaakceptowała, byli mili, nawet bardzo, troskliwi i opiekuńczy, czułam się jak księżniczka. Wcześniej miałam już kontakt miałam z mamą i siostrą. Po ślubie wróciłam do domu i  zaczęłam starać się o sprowadzenie go do Polski. Nalegałam też na wesele. Nie sprzeciwiał się… rodzinie musiał pokazać że to ślub z miłości a nie dla wizy.

Czyli myślisz, że ich tez oszukał?

Tak. Oszukał rodzinę również i to rodzina zapłaciła za wesele, nie on. On starał się wyłudzić pieniądze mówiąc że mama chora. Ale rodzina mówiła nie i że zapłacą.

A jak wam się układało po ślubie? Jak wyglądało wesele i podróż poślubna?

Wesele w Kairze, w wolnej przestrzeni: pięknie, romantycznie. Wesele w Egipcie przebiega podobnie do naszego, lecz bez alkoholu i panie bawią się razem, a panowie oddzielnie. Później miesiąc miodowy w Marsa Matruh, a tam znowu: jak wzięłam jego telefon do ręki… znowu pisanie z laskami… wszystko widziałam. Wyparł się, powiedział, że to kolega pisał z jego telefonu, nie on.
Potem sprawy urzędowe: załatwiałam ja w Polsce, on w Egipcie. Zostawiałam mu pieniądze. Nigdy nie miał. Od maja do sierpnia bez pracy. W tym okresie bawił się z kobietami: pisanie, zapraszanie do domu na wakacje pań z Europy. Moi znajomi spotkali go w barze z panią za rękę i z jakimiś dokumentami.

A skąd wiesz o tym pisaniu i zapraszaniu? Kiedy to odkryłaś?

Przejrzałam jego telefon. To było już po ślubie, ale jeszcze był w Egipcie.

Skonfrontowałaś go na temat tego, co znalazłaś?

Tak. Wyparł się: „to nie tak jak myślisz”.

Uwierzyłaś?

Pół na pół. Zawsze robił tak, abym wierzyła, ale rozum mówił, co innego. Później, na naszym miesiącu miodowym dowiedziałam się że zapraszał dziewczynę z Polski na seks trzy dni przed weselem. Ona mnie znalazła na Facebooku, opowiedziała wszystko, wysłała screeny rozmów. On się wyparł. Powiedział, że specjalnie to zrobił z zemsty, bo ona go kiedyś zostawiła i zaczęła spotykać się z innym. Mówił, że to wszystko było przed weselem, że teraz już będzie inny. Byłam już w ciąży więc… Uznałam, że jak to ściągnę do Polski to się zmieni: będzie dom, rodzina… Pomyślałam, że będzie ok.

Co jeszcze się działo przed jego przyjazdem do Polski?

Nic szczególnego. Zwykle narzekanie. Po weselu do lutego był w rodzinnym domu, bez pracy, chodził na treningi. Do lutego byłam u niego co miesiąc: kamuflował się świetnie. Kasował aplikacje, a kiedy wracałam do Polski pobierał na nowo: Badoo, Vk, Datezone i inne.

Skąd wiesz ze na nowo je pobierał i ich używał?

Zamontowałam mu aplikację. Wirusa, którego wysyła się za pośrednictwem wiadomości lub obrazka i dzięki niemu mamy podgląd w czyjś telefon. Więc widziałam wszystko. Poza tym kasował rozmowy, ale nie kasował polaczeń i historii.

Kiedy mu to zainstalowałaś?

Raz w Egipcie i drugi raz w Polsce.

A w Egipcie kiedy?

Na drugim spotkaniu.

I co odkryłaś?

Miał wiele aplikacji rożnego rodzaju, pisał z pannami, zapraszał je na sex, wyłudzał kasę, a jak nie chciały dać to straszył.

I robił to wszystko przed ślubem?

Tak. Kamuflował się wymyślając bajki w miarę wiarygodne. Na przykład: była znajoma, koleżanka z pracy, ktoś poprosił go o pomoc. Mówił, że to stare historie albo, że żartował, bo mu się nudzi, jak ja jestem w pracy. I o co ja w ogóle pytam? To nic, zwykle gadki, a ja mam problem. A skoro mam problem powinnam się leczyć. Zawsze, jak pytałam o coś, to mówił, że ja za dużo mówię. I jeszcze mówił, że to nie tak jak myślę, że muszę mu wierzyć i zaufać. Nie zagłębiał się w temat, zbywał mnie odpowiedziami.

A co Ty o tym myślałaś?

Ze kłamie… na bank… ale historie były w miarę dobre, uwierzyłam, bo pracował jako IT informatyk w hotelach, więc mówił, że ma kontakt z wieloma turystami.

I mimo to załatwiałaś papiery żeby go ściągnąć?

Tak. Miał dobrą rodzinę, uważałam że go zmienię, że nie możliwe, żeby taki był. Wierzyłam, że to jego praca i kontakty z turystami po prostu go zepsuły, że zgubił go ten świat, czułam że mogę go zmienić, jak się od tego wszystkiego odetnie.

I co było dalej? Ciężko go było go tu sprowadzić?

Nie, łatwo poszło, bezproblemowo. Przyleciał w lutym 2018. Jak załatwiałam dokumenty nie mógł się doczekać, popędzał, niecierpliwy był, nalegał. Mówił, że musimy być jak najszybciej razem. Trenował MMA w Egipcie, myślę, że dowiedział się że mam znajomości i mogę pomóc. Wykorzystał swoją szansę.

Myślisz, że traktował poważnie to MMA? Pomogłaś mu z tym?

Traktował to poważnie. Chciał zarobić kasę w Polsce, wiedział, że mam kontakty więc uważał, że mu pomogę. Nie pomogłam, bo to po przylocie do Polski stało się jego priorytetem. Czułam się, jak sponsor jego, a nie żona ani partnerka. Poza tym laski wokół niego dookoła – uznałam że nie warto. A z resztą jakby zrobił karierę MMA ściągnąłby do Polski rodzinę albo zgarnął kasę i wyjechał.

Rozumiem. Wróćmy jeszcze do lutego. Przyjechał i jak wyglądały początki waszego wspólnego życia?

Po przyjedzie do Polski od razu był obrażony, jeszcze na lotnisku. Spadł śnieg, byłam w ciąży: spóźniłam się 40 minut. Dla niego to wszystko nie było ważne, powinnam być o czasie. Kolejna rzecz: oczekiwał, że on będzie prowadzić auto, nie ja. W śnieg i mróz, bez doświadczenia w takich warunkach atmosferycznych. Nie ustąpiłam. Ja prowadziłam, a on był obrażony pół drogi. Poczuł się jak nie-mężczyzna – jakże kobieta może prowadzić auto, a facet obok. To było dla niego niewyobrażalne.

Trzy dni po przylocie nie był nawet zainteresowany miastem, niczym. 24h na dobę telefon i telewizja. Cztery dni później szukał miejsca na trening MMA. W ciąży w siódmym miesiącu musiałam z nim jeździć po klubach. Jak mówiłam, że się źle czuję, to był obrażony i mówił, że mu nie pomagam, nie wspieram itp. Interesował się tylko treningami i swoją karierą. Wymuszał na mnie różne rzeczy: ubrania nie ma, plecaka, butów na trening i tak dalej. Ale nie pomyślał, że za trzy miesiące będzie dziecko, które też nic nie ma, nawet łóżeczka. Ogarniałam wszystko sama – dosłownie wszystko.

Przyjechał bez żadnych oszczędności?

Nie. Miał 500 dolarów, które mi oddal, ale zaraz sobie odebrał.

Jak to?

Dał mi pieniądze, a za kilka dni trzeba było płacić za trening, suplementy, jego ubrania, mieszkanie, rachunki. Wiec, co z tego ze dał? Wydalam na niego dwa razy więcej. Zawsze używał tej metody (skutecznie), było to widać jak na tacy.

A powiedz, były problemy z kartą pobytu?

Nie, w sierpniu dostał.

Dopóki nie miał karty nie mógł pracować, a potem?

Kolega z Niemiec załatwił mu pracę w polskiej firmie. Pracował pól roku jako informatyk. Nie potrafił porozumieć się z zespołem, szef miał z nim problemy, takie same, jak ja w domu. Czyli że jest mądrzejszy, lepiej wie, lepiej rozumie. I chciał zarządzać jak manager. Nie potrafił wykonywać poleceń przełożonego, bo twierdził że tamten nie ma racji. Wszystko miało być tak jak on chce, a przełożony był głupi.

A jak wam się układało, jak już zaczął pracę?

Po dwóch miesiącach pracy wysłał 2000 zł do Egiptu, twierdził, że musi oddać za dokumenty, jakie szykował do Polski. Powiedziałam: „nie! Dziecko i dom są ważniejsze”. Obraził się, nazwał mnie materialistką i i tak wysłał. Mówił, że pieniądze są dla mnie najważniejsze. Wcześniej, zanim zaczął pracę, w lipcu zmarła jego mama. Zapłaciłam za całą podróż. Umówiliśmy się że będzie mi oddawał. A on wysłał 2000 zł do Egiptu. Ręce opadają
Zawsze słyszałam, że go nie wspieram. Ale jak? Finansowo. Zapewniłam mu start w Europie, stworzyłam dom za swoje pieniądze, zapewniłam mu normalne, godne życie, a on stwierdził, że go nie wspieram, bo mu rękawiczek ma trening za 200 zł nie kupiłam. Intercyzy też nie chciał podpisać. Mówił, że ma mieszkanie w Egipcie, jak przyjechał do Polski, prosiłam żebyśmy sprzedali. Nie zgodził się, bo rzekomo był problem z gruntem.

A powiedz, jak było z dzieckiem? Urodziło się w maju, prawda?

Tak w maju. Pomagał do sierpnia, dopóki nie zaczął pracy. W domu z dzieckiem był jak idealny mąż. Wszystko się zmieniło, jak zaczął pracę. Miał wszystko gdzieś, mówił że on pracuje i koniec. Po pracy jeździł na treningi, wracał o 23 albo później do domu. Pomagała mi moja rodzina w obowiązkach domowych. Dziecko musiało być cicho bo hrabia śpi. Mówił, że to jego dom, bo za niego płaci, więc mamy się podporządkować. Dziecko, które miało cztery czy sześć miesięcy, ma być cicho; może powinnam buzię jej zatkać, by pana nie obudzić, bo on ma pracę. Jak rano mama zakupy przyniosła to wyszedł z pokoju i kazał jej wyjść bo za głośno rozmawiamy, a on przecież śpi, bo on ma pracę.

Mówił że to jego dom, bo za niego płaci – i faktycznie póki pracował, utrzymywał dom?

Tak, oddawał całą wypłatę, ale za moment miał swoje potrzeby: suplementy za 1000 zł, trening za 150, dietetyk, ubrania, bo co chwilę niszczył. Miesięcznie kosztował ok 2,5 tysiąca, a zarabiał 4000, wiec w sumie oddawał mało. Drugie tyle dokładałam ja.

I co było dalej?

W listopadzie, pół roku po jego przyjeździe do Polski… policja u drzwi. Mąż oskarżony o gwałt. Spadlam z krzesła. Tak jeździł po pracy na treningi, że wylądował z dziwką w lesie. Nie zapłacił jej za usługi, wiec zemściła się na nim.

Jak on to tłumaczył?

„Pomyłka”… on nie chciał, to ja go do tego popchnęłam, stracił kontrolę itp. Chodził potem, jak w zegarku, skakał koło mnie jakbym była królową Polski, pomagał prawie we wszystkim. Ale nie trwało to długo: tylko dopóki nie wybaczyłam zdrady i nie zaczęłam normalnie z nim rozmawiać. A wybaczyłam tylko ze względu na dziecko.

Mówiłaś, że po pół roku stracił tę pracę: co było potem?

W lutym byłam w szpitalu. W tym samym czasie szef mu nie przedłużył umowy. Stracił tę pracę, bo nie potrafił się dogadać z zespołem i z szefem, był mądrzejszy nawet od prezesa. Jego szef kontaktował się ze mną wielokrotnie, prosił o wyjaśnienia sytuacji i jego zachowań, opowiadał mi wszystko, prosił żebym z nim porozmawiała. Irytował go strasznie [szefa – przyp. Oczko], nie dało rady z nim pracować, był bardzo trudny. Ale Mahmoud rozpowiedział swojej i mojej rodzinie, że szef zwolnił go, gdyż żona była w szpitalu, a on musiał zająć się nią i dzieckiem w domu. Zawsze wszystko przedstawiał tak, aby wszyscy mu wierzyli. Ale sorry nie ja – i to był jego problem. Nie lubił, jak o coś pytam, nie lubił się tłumaczyć. Twierdził, że nie będę go kontrolować.
Potem rok czasu spędził w domu, bez pracy, bez szukania – życie na lajcie. Żadna praca mu nie pasowała, nie była dobra dla niego. Telewizor, telefon i sofa. Kiedy nie miał pracy, owszem pomagał w domu, ale to było zawsze w zamian za coś. Czyli jeśli dałam na trening albo mu coś kupiłam, to odwdzięczył się np. zniesieniem wózka córki ma dół. Albo 3 dni pomagał, a później: „my love suplementy will finish”. Jedna wielka masakra. Ja szukałam mu pracy, on wchodził na aplikacje, pokazywał, że rzekomo szuka, ale to trwało może 5 min, a potem odpalał Facebooka i gale MMA. Ja wysyłałam CV, on zabawiał się z panienkami. Znajdowałam w plecaku ukryte numery telefonu.

I co wtedy robiłaś?

Rozmawiałam, ale zbywał mnie. Zwykle wymówką „To nie tak jak myślisz kochanie”.

Zajmował się dzieckiem?

Tak. Na swój sposób: wiedział wszystko lepiej niż lekarz i położna. Wszystko konsultował z rodziną w Egipcie, a oni zawsze mieli rację i on zawsze wiedział lepiej wszystko.

Kłóciliście się o to?

Tak. Bardzo. W ogóle były ciągłe kłótnie o wszystko, każdego dnia o coś: posiłki, czas, dziecko, spędzanie czasu itd.

Zdawałaś sobie z tych wszystkich różnic sprawę zanim za niego wyszłaś?

Tak. Znałam Egipt, wiedziałam co może mnie czekać. Obserwowałam. I nie myliłam się: te same sytuacje powtarzające się u wielu innych.

Zrobiłabyś to drugi raz?

Nie.

A co z tym oskarżeniem o gwałt? Była sprawa w sądzie?

Umorzyli, bo to był seks za pieniądze. Dziewczyna się zemściła bo nie chciał jej zapłacić.

Czyli zapłacił i wycofała oskarżenie?

Chyba tak. Miałam tylko protokół z policji, wiec raczej prawdy od niego się nie dowiem.  On powie prawdę, jak się pomyli.

Czy miał jeszcze potem jakąkolwiek pracę?

Rok nie pracował. Nie chciał iść do pracy dorywczej, bo on jest informatykiem. Utrzymywałam nas oboje. W styczniu tego roku rozpoczął pracę. Dałam mu na wszystko… na bilet, został ubrany itp. Dostał wypłatę i oddał tylko na opłaty bo stwierdził ze nie jest moim niewolnikiem. Wysyłał pieniądze do swojego kraju twierdząc ze musi oddać za dokumenty i za opłaty za wizę 8000 zł. Oszukiwał na pieniądze, wymyślał przeróżne rzeczy. Więc zobaczyłam tak naprawdę, jaki jest, jak pracę ma i jaki jest, jak jej nie ma.
Mieliśmy wiele… bardzo wiele sytuacji, które wskazywały, że jest tu tylko dla wizy… interesował się tylko swoimi sprawami i na sobie skupiał całą uwagę. Było to widać jak na talerzu.

I jak to się wszystko skończyło?

W lutym poprosiłam żeby opuścił dom. Podjęłam decyzję, miałam go dość. Zaczęłam też szukać przyczyn takiego zachowania: zapisałam się do różnych grup o związkach mieszanych, dla obcokrajowców i znalazłam odpowiedzi: zwykły toksyczny człowiek, manipulant zakłamany. Byłam jego wizą do Polski, a dziecko przepustką na zostanie w naszym kraju. Powiedziałam mu o tym i prosiłam żeby się wprowadził i żył sam, skoro nie żyje z nami. Odmówił. Powiedział, że nie wprowadzi się sam, bo będzie na niego, że to on zostawił rodzinny dom. Powiedział, że jak pokażę mu pozew rozwodowy, to się wyniesie.

Niestety padłam ofiara dobrego a nawet bardzo dobrego manipulanta. Lecz pomylił się. Miałam na studiach 2 lata psychologii, widać było, że jest toksyczny i włada wieloma technikami manipulacji. Oczekiwał, a nie dawał niczego w zamian. Zawsze, w każdej sprawie.

W lutym zaczęłam przygotowywać się do rozwodu, zgłosiłam sprawę do Urzędu Wojewódzkiego. Przerwał mi COVID-19

A złożyłaś pozew?

Tak.

On nadal z Toba mieszka?

Nie. Wyszedł w obecności policji w lipcu i uznał, że jak wyjdzie to nie wróci. I tak zrobił.

Dlaczego policji?

Codzienne kłótnie i awantury, któregoś dnia mnie popchnął. Wezwałam policję, więc kazali mu wyjść i się przewietrzyć. Uznał, że jak wyjdzie to nie wróci. Jego decyzja i słuszna, jak się okazało. Teraz jest spokój i cisza bez niego. Mózg mi odpoczął.

On teraz prowadzi życie jak w Egipcie. Zwykły pies na baby: jedna wychodzi z domu druga wchodzi. Ciągle dziwki dookoła, a przede mną zgrywa wielkiego muzułmanina. Wstyd. Jestem w trakcie rozwodu, pewnie zostanie jeszcze walka o dziecko, bo ja nie jestem muzułmanką, wiec według niego nie mogę dziecka mieć. Czyli pewnie to jeszcze nie koniec.

Kilka dni temu zadzwonił do mnie i pyta mnie, czy nie pożyczę mu auta, bo on ma trening w innym mieście i czy wezmę na siebie dla niego  telefon. I oczywiście jak nie dostał tego, czego chciał, mówi do mnie „f.ck yourself see you on court”. Mówi, że pochodzi z „hight level family”, wysoko postawionej rodziny, a jest dupkiem zwykłym, rodzina powinna wstydzić się za niego.

Myślisz ze będzie chciał odebrać Ci dziecko?

Dziecko, jak powtarzał, należy do rodziny, nie do mnie. Myślę że nie będzie próbował, ale zobaczymy. Czas pokaże.

Wow. Bardzo ciężka historia. Chciałbym żebyś mi jeszcze na koniec powiedziała, patrząc z dzisiejszej perspektywy na wszystko, co się wydarzyło: jakie były pierwsze sygnały alarmowe, co cię powinno było zaniepokoić?

Chwali się, że ma wszystko, że jest z bogatej i porządnej rodziny, mówi, że woli zostać w swoim kraju, ale dopiero po tym, jak cię doskonale pozna i będzie wiedział, że ty nie chcesz. Wyłudzenie od ciebie jak najwięcej informacji; brak pieniędzy – na początku ma, a później już nie; myślenie o sobie; brak rozwiązywania wspólnie problemów i brak powrotu do tematu, czyli drugi dzień koniec rozmowy – nowy dzień, problem znikł sam. Szybkość rozwoju związku; gniew obrażanie się, agresja jeśli nie chcesz czegoś dla niego zrobić; zmienność nastroju.

Aaaaa i jeszcze najważniejsza rzecz: brak reakcji na twoje problemy albo mówienie „Inshaallah” czyli „Bóg da”

A powiedz jeszcze. Jakbyś miała poradzić cos kobietom, które poznały kogoś przez Internet, to co byś powiedziała?

Patrzeć na czyny, nie słowa; real najlepszy… nigdy nie wiemy, kto jest po drugiej stronie; nigdy za wiele o sobie nie opowiadać; więcej słuchać i analizować; nie pokazywać całej ja; po prostu być czujnym. Oni zawsze czegoś chcą od ciebie, prędzej, czy później, wpędzają w poczucie winy, grają biednych i pokrzywdzonych. A my kobiety się litujemy – nie warto. Powinniśmy znać swoją wartość. A poza tym według Islamu żaden muzułmanin nie weźmie od kobiety nawet 1 zł, nie poprosi o pomoc. Trzeba poznać kulturę i oczy się otworzą – szczególnie jeśli chodzi o muzułmanów.

Jak to ujęłaś w naszej rozmowie, w moim przypadku to była jedna wielka kopalnia manipulacji w którą NIE udało mu się mnie wkręcić

No chyba trochę się udało skoro za niego wyszłaś i tyle czasu go utrzymywałaś/wspierałaś finansowo…

Noooooo niestety. Ważne ze zobaczyłam kim jest naprawdę. Lepiej późno niż wcale. Zostałam z nim tylko ze względu na dziecko, myślałam ze będzie inny. Ale niestety nie.

Na Kozetce z Oszustem – Po drugiej stronie

Po opublikowaniu dwóch poprzednich postów (KLIK i KLIK) na temat internetowych oszustów, otrzymałam trochę komentarzy wyrażających wątpliwości, czy ktokolwiek się w ogóle łapie na takie przekręty. Dlatego dziś w ramach Kozetki chciałabym Wam przedstawić drugą stronę medalu, czyli historię kobiety, która padła ofiarą wizowca-naciągacza. Moja imienniczka Basia odezwała się do mnie po ostatnim Kozetkowym wspisie i zgodziła się opowiedzieć swoją historię ku przestrodze.

Bardzo ci dziękuję, że zgodziłaś się podzielić swoją historią! Jestem przekonana, że w ten sposób mamy szansę uchronić kogoś przed poważnym życiowym zakrętem. Zacznijmy może od samego początku, czyli jak to się wszystko zaczęło?

Zaczęło się od tego że nigdy nie byłam kochana i doceniana. Czym jest rodzicielska duma i miłość dowiedziałam się dopiero gdy sama zostałam mamą. Czym jest miłość partnera? Wciąż nie wiem. Byłam niedowartościowaną kobietą, niekochaną, smutną… A kiedy go poznałam, dodatkowo nie byłam w najlepszej kondycji psychicznej: świeżo po rozwodzie z mężem, dla którego byłam nikim.

Więc gdy pojawił się ktoś, kto mówił, jaka jestem cudowna i wspaniała, to popłynęłam. Czy byłam głupia i naiwna? Na pewno nieszczęśliwa.

On pochodził z Indii – muzułmanin, mieszkający na Cyprze. Rozwiedziony z mieszkanką tego kraju, z kończącą się wizą [o tym jednak Basia przekonała się znacznie później]. Zaczepił mnie na Facebooku. To były zwykłe rozmowy typu: „hej, jak ci minął dzień?”

Czyli taki standard, mnóstwo kobiet (a przynajmniej moich czytelniczek) dostaje takie wiadomości.

Tylko, że to trwało długo, nie jak to bywa typowo: kilka dni czy tygodni i wyznania miłości. Dopiero po kilku miesiącach zaczęły się komplementy – nikt nigdy mnie nie komplementował, to była nowość. Lubiłam te rozmowy, cieszyłam się że używam języka angielskiego, poza tym on był kucharzem, więc coraz dłużej i więcej rozmawialiśmy o mojej pasji do gotowania i uwielbieniu dla kuchni indyjskiej. Nie wiem, kiedy nagle stał się kimś ważnym… Budował zaufanie pomalutku. Wydaje mi się, że wybadał, o czym marzę i moje marzenia wykorzystał do swoich celów. Był w tym cholernie dobry.

Basia i Hasan [imię zmienione] rozmawiali ze sobą jakieś półtora roku, coraz bardziej się do siebie zbliżając. Stopniowo zaczęli snuć plany na przyszłość: myśleli o założeniu wspólnego biznesu – indyjskiej restauracji w Polsce. Basia miała oszczędności, które była gotowa zainwestować:

Byłam po rozwodzie i bez pracy, więc w którymś momencie padł taki pomysł. To było bardzo naturalne i wtedy nie wzbudzało moich podejrzeń. I był to w sumie dobry pomysł. On szukał pracy, pracował w hotelu w restauracji, ja miałam oszczędności, powiedział, że mi pomoże, że razem będzie łatwiej.

Mówisz, że wtedy to nie wzbudziło twoich podejrzeń, ale teraz widzisz wszystko z innej perspektywy. Czy na tym etapie pojawiło się coś, co dziś określiłabyś jako sygnały alarmowe?

Pierwszy sygnał ostrzegawczy: ty robisz wszystko on nic, oprócz użalania się nad sobą. Mówi dużo o tym, że kocha i zrobiłby wszystko dla ciebie, no ale nie może. Ale jak już ty zrobisz swoją robotę to on ci wtedy gwiazdkę z nieba da.

Czyli oczekiwał, że to ty będziesz wykładać kasę?

Że wyłożę kasę, otworzę restaurację, załatwię mu pozwolenie na pracę. I weszłam w to. Machina ruszyła. Miejsce, wyposażenie – wszystko co było związane z restauracją robiłam ja sama, nikt mi nie pomagał. Był wynajęty lokal, wydzierżawiony sprzęt, papierkowa robota, etc…. ale termin wizy się kończył. Gdy nie dostałam pozwolenia na zatrudnienie go, a co za tym idzie: nie było mowy o wizie pracowniczej, zaczął nalegać na ślub. Naciskał, że jeśli go kocham, to powinnam za niego wyjść za mąż i wtedy on będzie mógł przylecieć do Polski, być ze mną i razem będziemy prowadzić restaurację. Nie byłam skora do małżeństwa, ale jeśli chciałam uchronić jego i zalążki restauracji musiałam zdecydować się na ślub.

Jednak do niego nie doszło. Dlaczego?

Nie dopełniłam wszystkich formalności. Nie jestem pewna czy całkiem świadomie i celowo, ale nie postarałam się na 100% załatwiając dokumenty. Myślę, że ostrzegła mnie wtedy intuicja. W każdym razie poleciałam, na miejscu udałam głupią blondynkę i wróciłam bez zmienionego stanu cywilnego. A on musiał wrócić do Indii.

Proponował ci żebyś z nim pojechała?

Tak, chciał żebym tam przyjechała, bo tylko tam mogliśmy wziąć ślub. Nie miał wizy więc nie mógł się stamtąd wydostać. I wtedy też pokazał swoją prawdziwą twarz.

I jak ona się objawiła?

Miał pretensje że nic nie robię, nalegał żebym przyjechała do Indii. Ja nie chciałam tam lecieć: taki wyjazd to kilka tygodni, a ja nie chciałam zostawiać dziecka, choć on na to naciskał. Poza tym nie ufałam mu aż tak i bałam się że nie wrócę. Poprosił mnie też wtedy o 3000 dolarów żeby opłacić kogoś kto pomógłby mu stamtąd wyjechać – ja nie zgodziłam się na wyjazd do Indii i ślub, więc próbował innych sposobów żeby wrócić do Europy.

Wysłałaś?

Tak. Wmanipulował mnie w poczucie winy. Wysyłał mi zdjęcia pokazujące w jakich warunkach żyje – czyli biedy. No i wysłałam. Wiem: głupio. Było minęło.

I faktycznie wykorzystał je żeby wrócić do Europy?

Nie. Jeszcze ze dwa lata temu gdzieś mnie odnalazł – nie wiem, jak bo Facebooka nie mam, a na Instagramie nie ma mojego imienia i nazwiska – i pisał że go oszukałam. Wnioskuję z tego, że utknął w Indiach. Czy znalazł kogoś innego i udało mu się wyjechać z Indii? Szczerze? Mam nadzieję, że nie.

Wracając jeszcze do twojego dziecka: jak on w ogóle przyjął informację o nim?

Bardzo dobrze, nie miał nic przeciwko. Deklarował, że będzie je kochał, wielbił i w ogóle. Oczywiście na końcu wyszło na to, że lepiej, żeby go jednak nie było, bo przez nie nie mogę przyjechać. Nalegał, żebym jednak je zostawiła i przyjechała. A ja jestem lwica, moje dziecko to moje życie, więc tu był już koniec dla mnie wszystkiego.

A jak to wyglądało z drugiej strony? Jak na wiadomość o twoich planach (kiedy jeszcze istniały) zareagowała twoja rodzina i przyjaciele?

Moja rodzina mówiła że zwariowałam, ale mieszkam na tyle daleko od nich, że się tym  nie przejmowałam. A przyjaciele byli przy mnie. To tacy przyjaciele z rodzaju na dobre i złe. Teraz czasem się z tego śmiejemy.

I nie mieli żadnych obiekcji, czy po prostu nic nie mówili?

Martwili się, czy nie będę cierpieć i czy nie zostanę oszukana, mówili bym się zastanowiła, przemyślała. Ale dla nich to było takie egzotyczne.  A ja się na Cyprze uczyłam się gotować, uczył mnie kucharz jednego z lepszych hoteli. To naprawdę wtedy nie wyglądało na typowe naciąganie.

Wspomniałaś wcześniej o pierwszym sygnale ostrzegawczym. Powtórzmy go dla przypomnienia:

ty robisz wszystko on nic, oprócz użalania się nad sobą. Mówi dużo o tym,że kocha i zrobiłby wszystko dla ciebie, no ale nie może.

Jakie jeszcze sygnały zauważyłaś?

Najważniejszy to chyba cała ” procedura ślubu”. Wtedy nic o tym nie wiedziałam, nie miałam pojęcia jakie są obowiązki muzułmanina względem przyszłej żony, jakie kobieta ma prawa – a są one inne niż w kulturze europejskiej. Gdybym wiedziała to wszystko co wiem teraz nie wydałabym ani złotówki. Teraz to bym się nawet upierała na ślub w meczecie i zadbała porządnie o siebie w kontrakcie. Nie brzmi to zbyt romantycznie… no ale trudno, lepiej żeby było pragmatycznie niż romantycznie i dramatycznie

Czyli niezależnie od ślubu cywilnego naciskałabyś na nikah i porządny kontrakt, jako coś co dowodziłoby jego intencji?

Tak. Jak kocha szczerze to się zgodzi. Jak nie… to coś kombinuje

Czy wtedy w ogóle wiedziałaś, że jest coś takiego jak nikah i kontrakt?

Nie miałam pojęcia, jak to wszystko działa.

A on był wierzący?

Tak. Chodziłam z nim nawet do meczetu

Na tyle, na ile znałaś jego i jego religijność, z dzisiejszej perspektywy, sądzisz, że to było dziwne, że nie wspomniał nic na temat ślubu religijnego?

Teraz tak. Wtedy myślałam, że jako chrześcijanka nie mogę. Opierałam się na tym, co on mówił, powiedział, że moglibyśmy, ale to jest skomplikowane, bo nie jestem muzułmanką. A ja nie mogłam znaleźć zbyt wielu informacji, nie mogłam znaleźć w Internecie jakichś konkretnych wskazówek. Nie było tylu blogów co teraz, nie mówiło się o tym tyle co teraz.

To prawda. Pamiętam, że jak ja się męczyłam ze swoim byłym, to w ogóle nic nie było na te tematy. I dlatego teraz robimy to co robimy. Żeby było.

No właśnie.

Masz jakieś rady dla kobiet, które zawierają takie potencjalnie romantyczne znajomości w sieci?

Przede wszystkim warto podkreślić że zawieranie znajomości przez Internet z obcokrajowcem jest obciążone możliwością bycia oszukaną. I że mimo wszystko trzeba mieć dystans. Wszystkiego nie da się przewidzieć i zaplanować, ale trzeba maksymalnie myśleć o sobie i swojej przyszłości. Nie zawsze też wszystko dzieje się szybko, na moim przykładzie widać że może trwać dwa lata, a pewnie są przypadki że i dłużej.

Po drugie: poznać rodzinę – chociaż to też niczego nie gwarantuje bo rodzina może pomagać w oszustwie. Dobrze jest też znać swoje prawa jako żona, poznać kulturę kraju z jakiej wywodzi się przyszły mąż.

Wiem! Wiem, o czym jeszcze trzeba koniecznie napisać! O szantażowaniu!

O szantażowaniu?

Jesteśmy dorośli, więc możemy o tym napisać. Wiadomo, że te internetowe znajomości przybierają różną formę. Sex online, fotki… Goście po jakimś czasie proszą o zdjęcia, coraz śmielsze, często nagie. A potem mogą szantażować, że kobieta ma zrobić to i to, bo inaczej on opublikują jej zdjęcie, wyśle do rodziny, przyjaciół… itd. Mnie to nie spotkało, dlatego nie bałam się skończyć tego wszystkiego – on nic na mnie nie miał. Ale coś podobnego zdarzyło się mojej koleżance. Facet wstawiał jej zdjęcia na portale.

Więc, jeśli już wysyłać to zdjęcia bez twarzy i znaków dzięki którym można by być rozpoznanym

Świetna i bardzo cenna rada, która zapewne przydałaby się też połowie nastolatek na świecie… Czy jest coś jeszcze na co uczuliłabyś inne kobiety?

Myślę że kobiety samotne, po rozstaniu są łatwiejsze do ” upolowania”. No wiesz: te niewierzące w siebie, swoje możliwości, z ciężką przeszłością. Wizja uratowania kogoś i miłości do grobowej deski jest kusząca. Poza tym jesteś tą jedną jedyną, wyjątkową, piękną, mądrą, tylko ty możesz mu pomóc – nikt inny… I tak wpadasz po uszy. I najczęściej wtedy nie słuchasz głosu rozsądku. Ani przyjaciół – bo co oni wiedzą, a ty przecież masz misję

Bardzo ciekawe! Ten aspekt ratowania nie przyszedł mi wcześniej do głowy.

A ja myślę że to ma duże znaczenie. Pomyśl: kobieta nagle jest potrzebna, niezbędna, czuje się doceniona i realnie może komuś pomóc, uratować. Szara myszka ratuje świat.

…a przynajmniej: mężczyznę który uratował ją od samotności

Oooo właśnie. I żyli razem długo i szczęśliwie

A propos „żyli długo i szczęśliwie”. Od tamtych wydarzeń minęło 8 lat. Ułożyłaś sobie życie?

Teraz znam swoją wartość. Jestem szczęśliwa i spełniam się w życiu. Moja historia to też historia, która pokazuje, że szczęście mamy w sobie a nie w innych: nasza siła jest w nas a nie w innych. Jesteśmy wyjątkowe, silne i cudowne nie dlatego że ktoś się nami interesuje, ale dlatego że jesteśmy wartością samą w sobie. Jesteśmy życiem, ostoją, pełnią. To nie mężczyzna nas definiuje, bo my jesteśmy definicją początku i końca. Mamy ogromną siłę która przez wieki była tłumiona.

Bardzo ładny wniosek na koniec. Jeszcze raz bardzo ci dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią!

 


Zanim skomentujesz, bardzo proszę: weź pod uwagę, że moja rozmówczyni dużo z siebie dała żeby podzielić się swoją historią i spróbować ustrzec inne kobiety przed sytuacją, której doświadczyła. Pamiętaj, że to ona jest tu ofiarą.


Jeśli też chciałabyś się podzielić swoją historią, możesz się ze mną skontaktować na Instagramie lub Facebooku, a w poprzednim poście, pod tekstem, jest też skrzynka kontaktowa, jeśli wolisz drogę mailową.

Na Kozetce z Oszustem – odcinek 1.

Nie wiem, czy wiecie, ale mam nowe hobby, które zaczęłam rozwijać w czasie pandemii. Nie, nie chodzi o pisanie bloga 😉 Otóż zajmuję się  rozmowami z wizowcami, naciągaczami, oszustami i różnymi innymi szemranymi typami. 

A skoro blog właśnie przeszedł metamorfozę, postanowiłam z tej okazji uruchomić nową sekcję: Na Kozetce z Oszustem.

O co tu w ogóle chodzi?

Jak pewnie do wielu z Was, czasami odzywają się do mnie panowie z różnych stron świata. A ja im odpisuję/ Czemu to robię? Nazwijmy to prowadzeniem badań.
Niektórzy chcą tylko pogadać, ale mam nieodparte wrażenie, że większości z nich przyświeca konkretny cel. Czy to będzie „zabawienie się” (choćby i wirtualne) z Europejką, nadzieja na wizę, typowy przekręt na kasę, a może jeszcze coś innego? To okazuje się zazwyczaj dość szybko w trakcie rozmowy. Dla mnie po tylu latach w tej tematyce, są to rzeczy oczywiste, natomiast zauważyłam, że wiele kobiet łatwo wpada w sidła zastawiane przez takich mężczyzn*. Dlatego postanowiłam zebrać w jednym miejscu listę sygnałów alarmowych, opisy różnych technik i strategii przez nich stosowanych i studia przypadków. Mam nadzieję, że części Czytelników dostarczy to po prostu rozrywki, ale może niektórym da też do myślenia. Może nawet uda mi się uchronić jakąś kobietę przez zmarnowaniem czasu (lub gorzej)? Byłoby super.
*nie tylko faceci uskuteczniają takie działania, jednak mam wrażenie, że na naszym podwórku częściej takie ataki przychodzą właśnie z ich strony – z tego powodu, dla wygody, będę się trzymała rodzaju męskiego

Mam nadzieję, że że zapisy moich przygód dostarczą wam rozrywki, a może niektórym dadzą do myślenia. Z myślą o tych osobach, zaznaczyłam na kolorowo pewne typowe sygnały, które w mojej subiektywnej ocenie stanowią sygnały alarmowe. Oczywiście jeśli się nie zgadzacie, albo widzicie ich więcej: dawajcie znać.

No to zaczynamy

Bohater pierwszego odcinka, nazwijmy go David, pojawił się w moim życiu zanim wpadłam na pomysł na stworzenie tego cyklu, więc na początku nie przyszło mi do głowy robienie screenshotów. Nie spodziewałam się też, że będą mu blokowali konto i w efekcie czat zniknie (na facebooku nie znika, skąd mogłam wiedzieć,że na IG owszem?), a ja nie będę mogła do niego wrócić żeby uwiecznić co ciekawsze fragmenty. Na szczęście chociaż punkt kulminacyjny już się zachował.

No ale nie uprzedzajmy faktów.


Etap 1. Zapoznanie

Faza pierwsza czyli nawiązanie kontaktu. Czasami zaczyna się to wiadomością typu Hej, czasami dłuższym wstępem nawiązującym do czegoś w twoim profilu, a czasami zaproszeniem na facebooku. 

Odezwał się do mnie na Instagramie. W profilu miał 6 zdjęć typu rodzinne: z dziećmi i z kobietą, która mogłaby być pewnie żoną. Do tego żadnych obserwowanych i obserwujących. Na samym początku napisał dość długą wiadomość przedstawiającą: powiedział, że jest z pochodzenia Turkiem, ale mieszka na Forydzie oraz że jest wdowcem z dziećmi,  rozpisał się o tym, że jest samozatrudniony i dał do zrozumienia, że finansowo stoi tak dobrze, że może pozwolić sobie na realizowanie tylko wybranych zleceń. Nie podał przy tym żadnych szczegółów swojego zajęcia. Dodał za to, że jest wierzącym chrześcijanem.
Zaczął od zwykłej gadki-szmatki. Pytał jak mi minął dzień, skąd jestem, jak mam na imię, jakie mam hobby i  – kilkakrotnie – która u mnie jest godzina. Na tym etapie nie działo się nic ciekawego poza tym, że jak na mieszkańca Florydy miał zdecydowanie dziwne godziny aktywności w internecie.

Wyjaśnijmy sobie teraz szybko czemu zaznaczyłam na fioletowo akurat te fragmenty:

  • Brak obserwujących i obserwowanych sugeruje fejkowe konto;
  • Z jakiegoś powodu wdowieństwo to stan cywilny niezwykle popularny wśród oszustów – myślę, że wzbudza większe zaufanie i instynkty opiekuńcze albo usypia czujność;
  • Jeśli ktoś funkcjonuje kompletnie poza strefą czasową w której teoretycznie mieszka, warto się zastanowić, czy aby na pewno mieszka tam gdzie mówi.
Etap 2. Grooming

Faza groomingu to działania mające na celu (szybkie) zbudowanie więzi i przywiązanie ofiary. Ma to naturalnie służyć zwiększeniu jej podatności na  wpływy i zmniejszeniu ewentualnych oporów w przyszłości. Najczęściej ten etap obejmuje takie rzeczy jak zwierzanie się ze smutnych historii i sekretów, komplementy, wyznania uczuć, okazywanie troski. Mogą się też pojawić pierwsze, bardzo drobne prośby, które łatwo bez problemu można zrealizować . Jest to metoda w psychologii społecznej zwana „stopą w drzwi”.

Zanim przeszliśmy do tej fazy, David zniknął. Po kilku dniach odezwał się znowu – z innego konta. Na nowym koncie miał te same zdjęcia, podobny nick i znowu zero obserwowanych i obserwujących. Powiedział, że na tamto ktoś mu się włamał.  Potem przeszedł do rzeczy i ni z tego ni z owego zaczął pisać mi jak bardzo mnie kocha, jak myśl o mnie osładza mu całą egzystencję, jak czekał na mnie całe życie i jak nie wiedział co to miłość dopóki mnie nie poznał (sic). Na tym etapie nazywał mnie swoją królową, swoją miłością i paroma innymi tego typu zwrotami. Potwornie nie lubię taniego sentymentalizmu i egzaltacji, ale już przeczuwałam, że temat rozwinie się w interesującym kierunku, dlatego znosiłam to cierpliwie ograniczając się do powtarzania co jakiś czas, że jednak nie życzę sobie być tak nazywana, nie jestem żadną królową ani również jego przyjaciółką (jak grochem o ścianę). Ten etap znowu trwał 2-3 dni (na szczęście ze zmienną intensywnością, bo mogłabym nerwowo nie wytrzymać takiego natężenia wyznań).
Swoją drogą jak na osobę mieszkającą w USA od 15 lat robił bardzo interesujące błędy językowe. 

  • Rzekome włamywanie się na konto jest raczej po prostu blokowaniem go lub usuwaniem przez portal;
  • Miłość to nie jest coś co przychodzi po kilku dniach pogawędek czy to online. Zwłaszcza takich raczej płytkich. Zauroczenie – może. Zakochanie – ewentualnie. Zasypywanie praktycznie obcej kobiety powtarzanymi do znudzenia (mimo jej niechęci) słodkich do zemdlenia wyznań uczuć świadczy w najlepszym razie o poważnych zaburzeniach emocjonalnych;
  • Może jestem przesadzam, ale błędy językowe (zwłaszcza nie na wysokim poziomie gramatyki czy słownictwa) w przypadku osoby, która twierdzi, że mieszka w danym kraju kilkanaście lat i prowadzi w nim biznes – budzą moją nieufność. 
Etap 3. Inna strategia groomigu

W końcu nastąpiła zmiana frontu (uff), temat wiecznej miłości kompletnie zanikł, zastąpiony przez pogawędki o niczym. Pojawiły się (nie pierwszy raz z resztą) prośby abym podała mu numer telefonu lub maila abyśmy mogli przejść na WhatsApp lub Hangout. Domyślam się, że ciągłe hackowanie (zgłaszanie i blokowanie) konta musi być bardzo upierdliwe. 
W jakimś momencie zapytał, jak spędzam weekend. Strasznie żałuję, że nie przyszło mi do głowy zrobić screenów. Na szczęście zapamiętałam jeden dialog, brzmiał mniej więcej tak:
– What are you doing today?
– I’m travelling
– Where?
– To the countryside
– Is that the name of the place you went to?
W kolejnych wiadomościach okazało się, że to pytanie nie było takie całkiem przypadkowe/kurtuazyjne – dowiedziałam się, że David marzy o tym aby spędzić kolejny weekend ze mną. No tak bardzo tego pragnie, że proponuje żebym do niego przyjechała już w najbliższą sobotę! W końcu to tylko 9 godzin lotu! Nie pytajcie mnie skąd wziął pomysł, że tyle trwa przelot z Polski na Florydę. Widząc mój brak entuzjazmu zapowiedział, że jak ja nie przyjadę, to on to zrobi – czy tylko aby na pewno się nim zaopiekuję?? W końcu przyjedzie specjalnie dla mnie.

Tak strasznie chciał spędzać ze mną czas, że aż z tego wszystkiego zamilkł na kilka dni. Już myślałam, że cały czas, który zainwestowałam w tę rozmowę okaże się zmarnowany. Ale jednak….

Akt 4. Punkt kulminacyjny

Czyli moment, w którym mniej lub bardziej bezpośrednio wychodzą na jaw prawdziwe intencje lub prawdziwa natura naszego bohatera.

W końcu David napisał do mnie znowu. Z kolejnego konta (znowu te same zdjęcia i podobny nick) mówiąc, że tamto ostatnie też padło ofiarą hackera. Pech prawda? Być tak ciągle atakowanym przez hackerów.

Tym razem przeszedł od razu do rzeczy. Mianowicie zwierzył mi się z obaw o swoje inwestycje. Opowiedział, że właśnie miał zainkasować całe 980 000 USD, za które to pieniądze miał zamiar wynająć jeta żeby do mnie przylecieć (sic!), ale – wyobraźcie sobie! – przez ten COVIDowy lockdown coś poszło nie tak i teraz potrzebuje pilnie 35 000 USD na opłaty zanim będzie mógł odebrać swoje pieniądze (i przylecieć do mnie tym jetem, oczywiście). No a biedny ma tylko 11 500 dolarów. I czy ja nie mogłabym mu pomóc, bo przecież wiem, że mogę mu ufać. I jego dobremu sercu.

Z resztą zobaczcie sami

Mimo mojej odmowy (niestety nie zachowała się moja cała odpowiedź. Wybaczcie! Obiecuję, że w przyszłości będę bardziej przygotowana!) David się nie zniechęcił – strzelił co prawda lekkiego focha, ale już dzień czy dwa później mu przeszło.

Co ciekawe ilość śmiesznych błędów językowych w tym momencie zauważalnie wzrosła.Wróciliśmy znowu do wyznań miłosnych, ja ponownie awansowałam na królową, a rozmowa ciągnęła się w tym stylu jeszcze jakiś czas. W końcu dowiedziałam się, że biedak nie będzie mógł spać dopóki nie dam mu poprawnej odpowiedzi (correct answer – sic). Na stwierdzenie, że jeśli moje odpowiedzi mu się nie podobają, to jego problem, obraził się już poważniej.

Może tego nie widać na screenach, ale pomiędzy moim Good bye, a jego kolejnymi wyzwaniami minęło dobrych kilka godzin. Nie odpisałam. Wyciszyłam czat. Zgłosiłam konto.

Nastała cisza.

Kilka dni później zajrzałam do historii konwersacji chcąc się upewnić, że porobiłam wszystkie potrzebne screeny, ale czata już nie było…

Czy spotkamy się jeszcze z Davidem? Być może.


Wypatrujcie kolejnych odcinków serii Na Kozetce z Oszustem

Jeśli masz za sobą doświadczenia z wizowcem lub innego rodzaju oszustem i chciałabyś się nimi podzielić, koniecznie się do mnie odezwij przez formularz poniżej.
Jeśli natomiast chcesz po prostu skomentować posta: okienko do komentarzy jest jeszcze trochę niżej

Jak rozpoznać oszusta, naciągacza, wizowca – subiektywny poradnik.

Miłe (złego?) początki

Zagadnął cię kiedy wygrzewałaś się na słońcu w kurorcie, wreszcie na zasłużonych wakacjach, rozluźniona i otwarta na przygodę. Zasypał cię komplementami, jak nikt nigdy wcześniej, patrzył namiętnie w oczy tak, jakby dotykał twojej duszy, a ty poczułaś się najpiękniejszą kobietą na ziemi. W końcu motyle zaczęły latać ci po brzuchu całymi chmarami, a na twoim nosie – oprócz słonecznych – zawitały różowe okulary. Świata poza nim nie widzisz, ale urlop się kończy, więc po oblanym łzami rozstaniu, przenosicie relację do internetu planując już kolejne spotkania i wspólną przyszłość.
A może zagadnął cię na Facebooku lub Instagramie, bo tak urzekł go twój piękny uśmiech na profilówce. Potem otoczył uwagą i wysłuchał jak dawno nikt tego nie zrobił. Pytał czy jadłaś kolację i martwił się, że wracasz sama wieczorem do domu, doradzał żebyś uważała na siebie i założyła szalik. Jego troska, uwaga no i te komplementy pod każdym Twoim zdjęciem sprawiły, że czekasz na jego wiadomości co rano z bijącym sercem, różowe okulary tym razem towarzyszą tym do ekranu, a ty siedzisz i kombinujesz jakby tu poznać tego cudownego faceta osobiście.
Tak czy inaczej, jesteś zauroczona do szpiku kości, bujasz w obłokach no i snujesz plany na przyszłość.
A ja wyleję ci wiadro zimnej wody na głowę: decydując się na taką relację (czy zawartą na wakacjach, czy przez internet) odbierasz sobie szanse na weryfikację większości tego co on ci mówi: nie ma wspólnych znajomych, nie znasz realiów i standardów w jego kraju, nie widzisz jak on zachowuje się w codziennym życiu (poza krótkim okresem wakacji). Nic łatwiejszego niż wierzyć w każde słodkie niczym daktyl słowo spływające z jego ust i pozwolić swojemu myśleniu życzeniowemu przejąć władzę nad rozumem.

Zawierając nowe znajomości, zwłaszcza międzynarodowe, przez internet czy na wakacjach, trzeba się liczyć z tym, że egzotyczny książę z bajki może nie być tym, za kogo się podaje.

Niestety status Europejki czyni cię celem ambitnych panów z biedniejszych (oraz wymagających wizy do UE) krajów. Ewentualnie panów, którzy w swoim konserwatywnym społeczeństwie nie mają za bardzo jak się pobawić, mimo, że bardzo by chcieli. Oczywiście nie dotyczy to tylko kobiet: np. Anglicy czy Amerykanie cieszą się wielkim zainteresowaniem łowczyń fortun i wiz z Ameryki Łacińskiej czy Filipin. Jednak mam wrażenie, że na naszym podwórku częściej takie ataki przychodzą ze strony facetów – z tego powodu, dla wygody, będę się trzymała rodzaju męskiego.

Co ja o mam z tym wszystkim wspólnego?

Kiedyś byłam w bardzo toksycznym związku mieszanym. Co prawda mój eks nie był wizowcem ani nie naciągnął mnie na kasę: był tylko zwykłym dupkiem, który chciał się zabawić z Europejką (podczas gdy żona/narzeczona czekała w domu). Trochę żałuję, że nie znałam wtedy żadnej grupy o związkach multi-kulti ani bloga, gdzie ktoś bardziej doświadczony wylałby mi wspomniane wyżej wiadro zimnej wody na głowę. Może nie zmarnowałabym sobie czterech lat życia.

Dlatego mam nadzieję, że ten artykuł uchroni chociaż jedną osobę przez zmarnowaniem czasu (w wersji optymistycznej) lub paru innych rzeczy (w wersji pesymistycznej)

Poniżej znajdziecie listę sygnałów alarmowych, które mogą (ale nie muszą) wskazywać na to, że amant z importu nie ma do końca czystych intencji. Naturalnie ta lista ani nie jest w 100% kompletna*, ani nie daje gwarancji, że masz do czynienia z oszustem. To są wyłącznie subiektywnie wybrane sygnały alarmowe.

*jeśli macie pomysły na to, co można by tu dołączyć: piszcie w komentarzach. Im więcej takich sygnałów tym lepiej.
Uwaga! Może być tak, że twój adorator prezentuje jedno lub kilka poniższych zachowań, a jest całkowicie szczery i uczciwy. Ale może też być inaczej. Szczerość i uczciwość obroni się sama, a ty wyświadczysz sobie przysługę, jeśli przemyślisz i zweryfikujesz motywy swojego habisia zanim zdecydujesz się na jakieś poważne kroki.

Więc jedziemy

Niektóre z poniższych punktów będą uniwersalne dla różnych typów oszustów, inne specyficzne dla wizowca, naciągacza na kasę albo dupka, który chce się zabawić z Europejką – mam nadzieję, że będzie to oczywiste.

  • Wiadomość na mediach społecznościowych mimo kompletnego braku wspólnych znajomych czy grup. Jeśli macie cokolwiek wspólnego, można zakładać, że natknął się na Twój profil w miarę „naturalnie” (np. spodobało mu się to, co napisałaś albo facebook mu zasugerował, że możecie być znajomymi). Ale jeśli nie, to raczej należy przyjąć, że nie trafił na ciebie przypadkiem. Jakie jest prawdopodobieństwo, że zagadał tylko do ciebie?
  • Masa (banalnych) komplementów.
  • Szybkie wyznania uczuć, deklaracje miłości i wielkiej tęsknoty po krótkiej znajomości online.
  • Szybkie wyznania uczuć względem twoich dzieci (o ile je masz) i deklarowanie chęci bycia im ojcem. Zwłaszcza jeśli te dzieci są nastolatkami, a sam amant: niewiele starszy od nich.

Powyższe punkty nie wymagają chyba tłumaczenia. Miłość to nie jest coś co przychodzi po kilku dniach pogawędek czy to online czy na plaży. Zauroczenie – może. Zakochanie – ewentualnie. Ale nie miłość. Natomiast – nie ma co ukrywać – takie słodkie słówka najwyraźniej są bardzo skuteczne w podbijaniu kobiecego serca.

  • Jego miłość tak wielka, ze on chce – wręcz musi – być z tobą teraz-już-natychmiast. Poza tym, co już pisałam na temat gwałtownych napadów miłości, ludzie którzy traktują się poważnie, zazwyczaj rozumieją, że zbudowanie związku wymaga czasu, a ewentualne życiowe rewolucje, przeprowadzki i śluby: tym bardziej. Tak samo jeśli mowa o byciu ze sobą w kontekście intymnym. Oszuści lubią kuć żelazo póki gorące i pomimo gorących wyznań tak naprawdę gdzieś mają uczucia swojej ofiary.
  • Oczywiście w grę wchodzi tylko bycie razem w Europie. Jest bardzo niechętny rozmowom o byciu razem u niego w kraju, narzeka na niego często.
    Plot twist: jeśli masz dzieci, albo jakiś inny powód, który mocno trzyma cię w kraju, może się zdarzyć oszust blefujący, który spokojnie będzie deklarował, że marzy o życiu z tobą w swoim kraju – przecież dobrze wie, że nigdy się na to nie zdecydujesz.
  • Nacisk na szybki ślub/seks/wysyłanie erotycznych zdjęć, szantaże emocjonalne („jeśli ci na mnie zależy to…”). Jak mówiłam: lepiej kuć żelazo póki gorące zanim ofiara się zorientuje, że coś jest nie tak. Z resztą – w przypadku kwestii intymnych – po co czekać? Wiadomo, że Europejki są puszczalskie i ciągle uprawiają seks z różnymi facetami.
  • Mówienie tego co chcesz usłyszeć – nie jest to łatwe do zauważenia, zwłaszcza jeśli od początku otwarcie wyrażasz swoje przekonania. Ale jeśli zaobserwujesz sytuację w której on mówi jedno (np. kobieta powinna gotować mężowi), ty się z tym nie zgadzasz, a on po chwili powtarza mniej-więcej to samo, co powiedziałaś, tłumacząc poprzednią wypowiedź w jakiś pokrętny sposób – być może właśnie nawija ci makaron na uszy.
  • Wszelkie nieścisłości i sprzeczności w tym co mówi – to może wskazywać na to, że gubi się w kłamstwach albo prowadzi wiele podobnych konwersacji równolegle.
    Ten punkt w ogóle jest niesamowicie ważny nie tylko jeśli chodzi o identyfikację wizowca/oszusta. W standardowej sytuacji, kiedy związek rozwija się w realu a nie w internecie, masz liczne możliwości weryfikowania tego, co mówi ci facet i konfrontacji jego słów z rzeczywistością. Wystarczy obserwować jego zachowania. Mówi, że jest świetnie zorganizowany i nigdy się nie spóźnia, a ty wiecznie na niego czekasz? Cóż, czyny mówią więcej niż słowa.
    W przypadku związków rozwijających się w sieci, możliwości są znacznie bardziej ograniczone, dlatego tym ważniejsze jest zwracanie uwagi na wszystko co się nie zgadza.
  • Słaby angielski czy jakikolwiek język w którym się porozumiewacie (jak można w ogóle kogoś dobrze poznać nie mając wspólnego języka?) albo gwałtowne zmiany w językowym poziomie wypowiedzi. Na przykład kiedyś zagadywał mnie pan, który czasami pisał dość prostym językiem z licznymi błędami gramatycznymi, a czasami wypowiadał się pełnymi, złożonymi zdaniami, w bardzo formalnym stylu, używając trudnych słów, których chyba do końca nie rozumiał. Sądzę, że jest duża szansa, że nie prowadził tej rozmowy sam. Ewentualnie jego znajomość angielskiego była na tyle słaba, że bardzo dużo korzystał z translatora – co samo w sobie nie jest złe, ale jak możesz ufać w to co ktoś mówi, jeśli nie wiesz czy sam rozumie co napisał?
  • Zachwyt nad twoją urodą, nawet jeśli on ma 25 lat i wygląda jak Adonis, a Ty masz lat 50, 20 letniego syna i sporą nadwagę – nie zrozumcie mnie źle, nie mówię, że kobieta nie ma prawa czy szansy na szczęście ze względu na wiek, posiadanie dzieci czy nadprogramowe kilogramy itd. Jak najbardziej ma i jak najbardziej może znaleźć miłość. Ale czy potraktowałabyś poważnie wielkie, gwałtowne uczucie (i chęć bycia ojczymem dla wspomnianego 20-letniego syna) w przypadku Krzyśka lat 25 poznanego w warzywniaku?
  • Przerzucanie odpowiedzialności za ogarnięcie papierów związanych z wizą na ciebie: pozwala ci dzwonić do urzędów i ambasad, spędzać godziny poszukując informacji w sieci, zamiast zająć się tym samemu – nie mówiąc nawet o podjęciu próby dostania się do Europy bez zaproszenia od ciebie lub wcześniejszego ślubu.
  • Błyskawiczne przedstawianie rodzinie przez skajpa czy inny komunikator i natychmiastowy entuzjazm tejże.
  • Unikanie przedstawienia rodzinie i zaproszenia do domu rodzinnego, jeśli pofatygowałaś się odwiedzić go w jego kraju (pomimo deklaracji poważnych zamiarów względem ciebie i planów na pobranie się).

Tak, zdaję sobie sprawę, że dwa ostatnie punkty stoją w lekkiej sprzeczności, niemniej znane są sytuacje, w których cała rodzina bierze udział w planie wysłania syna, brata, ba! czasem nawet męża do Europy. Z drugiej strony jeśli facet kompletnie unika poznania cię z rodziną, jednocześnie deklarując poważne zamiary, czy chęć ożenku – coś tu może być nie tak. Być możne na przykład ma już żonę. Albo wie, że jego rodzina nie zaakceptuje tego związku. Albo nie traktuje tej znajomości poważnie.

  • Niemożność znalezienia i/lub utrzymania pracy. Ewentualnie niechęć – rozmawiałam kiedyś z panem, który wprost powiedział, że nie chce mu się pracować, bo jest gorąco i woli spędzać czas z przyjaciółmi na plaży.
  • Jednocześnie z powyższym brak wykształcenia, a także brak zauważalnych chęci aby dokształcać się i zdobywać doświadczenie, imać się różnych choćby dorywczych prac. Pan chętnie natomiast spędza czas w kawiarniach z kolegami. Ma ambicje, ale tylko w gębie. Tak, być może w jego kraju naprawdę jest ciężko z pracą. I tak, przecież to nie jest jego wina, że nie jest wykształcony, może rodziny nie było stać na to żeby się uczył – ale pracowitym i starającym się można być w każdych warunkach. W naszych realiach bez problemu odróżnisz obiboka od wartościowego faceta, warto tej samej miary użyć do oceny egzotycznego absztyfikanta.
  • Ciągłe narzekanie na trudną sytuację, na to że go wykorzystują albo go nie doceniają.
  • Nagła utrata pracy/wyrzucenie ze studiów (w obu przypadkach nie z jego winy).
  • Ciężka choroba jego lub członka rodziny – oczywiście wymagająca kosztownego leczenia.
  • Inne finansowe obciążenia jak opieka nad młodszym rodzeństwem, ślub siostry, studia brata itd. Naturalnie wszystkie stawiające go w dobrym świetle jako troskliwego, opiekuńczego faceta.
  • Kiedy decydujesz się przyjechać poznać go osobiście, bez żadnego problemu obciąża Cię kosztami biletów, hotelu (w którym będziecie przecież spędzać czas wspólnie) i wszelkich rozrywek. Żeby było jasne – jestem chyba ostatnią osobą, która uważa, że facet powinien płacić za randkę, podróż czy cokolwiek. Ponadto uważam, że jadąc po raz pierwszy poznać jednak w pewnym sensie obcego faceta, lepiej nie wytwarzać sytuacji zależności finansowej i poczucia zobowiązania.
    Natomiast (przepraszam za uogólnienie) większość mężczyzn z krajów arabskich uważa za swoją powinność płacenie za kobietę, a za dyshonor: branie od niej pieniędzy. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza, jeśli z jego strony nie pada nawet najlżejsza sugestia przejęcia na siebie choćby części kosztów, czy  zatrzymania się u jego rodziny.
  • Zniknie z radaru na wiele godzin czy dni (zależy od dynamiki waszych dotychczasowych relacji) bez kontaktu, niechęć do tłumaczenia, gdzie był i co robił w tym czasie. plus, wymówki lub agresja gdy o to pytasz.
  • Ciągłe gadanie przez telefon w twojej obecności, oczywiście w języku, którego nie rozumiesz. Może po prostu gada ze znajomymi, ale można by zakładać, że jeśli macie dla siebie mało czasu w realu, będzie chciał skupić się na tobie, a nie na kolegach, prawda? No chyba, że nie traktuje waszej relacji poważnie. Albo nie gada z kolegami.
  • Chowanie i/lub blokowanie telefonu bądź konkretnych aplikacji, ukrywanie się podczas przeglądania maila, komunikatorów, czy mediów społecznościowych, kasowanie wiadomości z czatów. Jestem jak najbardziej zwolenniczką prawa do prywatności w związku. Nie przeglądam telefonu męża i sama oczekuję tego samego. Ale jednocześnie znamy swoje hasła i piny, a telefony i laptopy w naszym domu leżą ogólnie dostępne. Szacunek do prywatności to jedno, ale hasłowanie i ukrywanie telefonu świadczy albo o totalnym braku zaufania albo o tym, że ktoś ma nieco do ukrycia.
  • Ukrywanie waszego związku przed znajomymi.
  • Rozmawianie ze znajomymi w twojej obecności w języku, którego nie rozumiesz i niepodejmowanie prób tłumaczenia – oczywiście możliwie jest, że jego koledzy po prostu nie mówią po angielsku, ale w takiej sytuacji należy oczekiwać prób pośredniczenia w rozmowie. No chyba, że z jakiegoś powodu nie chce żebyś mogła się porozumieć z jego towarzystwem ani żebyś wiedziała o czym mowa.
    Jeszcze gorzej, jeśli wygląda na to, że mogą się z ciebie śmiać.
  • Bycie amerykańskim żołnierzem w Iraku/Syrii/Afganistanie/gdziekolwiek. Serio, to jest gwarancja oszustwa, amerykańscy żołnierze na misjach nie zagadują kobiet na instagramie.
  • Naciskanie na przeniesienie rozmowy na WhatssApp/Hangout ze względu na hackowane konto/ „security reasons” (czy też z jakiegokolwiek innego powodu). Tak naprawdę jestem przekonana, że chodzi tu o blokowane kont na których są kradzione zdjęcia przez Instagram. A wyobraźcie sobie jakie upierdliwe musi być zakładanie co kilka dni nowego profilu i odnajdowanie za każdym razem wszystkich kobiet, które akurat się rozpracowywało, nie?