
Jako szczęśliwa (zazwyczaj) posiadaczka Męża z Importu, często spotykam się z pytaniami o to jak to jest być w związku mieszanym i czy doświadczam(y) wielu problemów związanych z różnicami kulturowymi.
Odpowiedź brzmi: tak naprawdę to nie wiem. Nie wiem jak to jest ogólnie być w związku mieszanym, bo nie wiem jak jest innych związkach, gdyż każdy z nich ma przecież swoją specyfikę.
Mogę mówić tylko o swoim, a kiedy już o nim mówię, mam wrażenie, że część osób jest zaskoczona, albo przepełniona niedowierzaniem, gdy stwierdzam, że dla mnie mój związek mieszany jest taki sam jak każdy inny związek. Różnice między nami owszem, występują, jak w każdej parze, ale nie nazwałabym ich różnicami kulturowymi.
Kącik psychologiczny
W psychologii od dawna trwa debata zwana „Nature vs Nurture”, która dotyczy próby ustalenia, co bardziej kształtuje człowieka: geny czy środowisko? Czytałam kiedyś książkę poświęconą badaniom na ten temat i wynikało z nich, że wpływ ten rozkłada się mniej więcej pół na pół. Warto jednak zaznaczyć, że określenie środowisko w tej debacie jest bardzo szerokie i obejmuje wszystko, co nie jest genami: od oddziaływań hormonalnych w okresie prenatalnym, przez składniki odżywcze w diecie, klimat, status socjo-ekonomiczny, ilość i kolejność rodzeństwa, wychowanie, socjalizację, wpływy rówieśników, mediów itd itd. Dlaczego o tym mówię? Żeby pokazać, że o ile kultura niewątpliwie jest ważna i wpływa na człowieka, to jest zaledwie jednym z wielu elementów. Czynników, które nas kształtują jest dużo i wpływają one nie tylko na nas ale też na siebie nawzajem. I to do tego stopnia, że wpływ środowiska może regulować ekspresję genów albo uaktywniać genetyczne skłonności. Na przykład wykluczenie pewnego składnika diety, może całkowicie wyciszyć objawy fenyloketonurii, która jest chorobą o podłożu genetycznym.
No ale wracając do rzeczy.
Skoro już wiemy, że kultura jest zaledwie jednym z czynników, które nas kształtują i że te czynniki oddziałują na siebie nawzajem, łatwo dojść do wniosku, że nie na każdego będzie ona miała taki sam wpływ. I na nas chyba po prostu ma niezbyt duży – stąd brak odczuwalnych różnic.
Ale jak to? Pytacie?
Już Wam to opisuję bardziej szczegółowo. Zacznę od takich bardziej „powierzchniowych” elementów:
Ja nie lubię za bardzo polskiej muzyki i mam odruch wymiotny na dźwięk disco-polo (w ogóle jestem raczej amuzykalna, ale to inna sprawa). Szalony Naukowiec nie lubi muzyki marokańskiej poza paroma wyjątkami. Ja nie przepadam za polskimi filmami i rzadko je oglądam. O kinie marokańskim nawet od niego nie słyszałam. Słuchamy muzyki amerykańskiej (ja) amerykańskiej, irlandzkiej i ścieżek dźwiękowych (on), oglądamy filmy i seriale amerykańskie, czasem wpadnie kino europejskie albo jakiś hiszpańskojęzyczny horror (to ja) oraz anime (on). Każde z nas raczej lubi kuchnię swojego kraju, lubimy też kuchnię tajską, włoską, meksykańską, portugalską, sushi, steki (to on), burgery i tak dalej. Ubieramy się oboje w klimacie dżinsy + tshirt i bluza.
Na kulturę składa się dużo więcej niż jedzenie, stroje, muzyka i filmy. Przejdźmy więc na głębszy poziom:
Mamy z Kolegą Małżonkiem podobny sposób myślenia, oboje jesteśmy mocno racjonalni, logiczni i krytyczni, nie mamy skłonności do myślenia magicznego, przyjmowania rzeczy na wiarę. Mamy podobny stosunek do planowania oraz do czasu i punktualności – na przykład wolimy umawiać się z wyprzedzeniem i na konkretną godzinę niż działać na spontanie. Oboje nie znosimy się spóźniać. Wyznajemy podobne wartości: mamy podobne podejście do pieniędzy, takie same przekonania dotyczące ról płci w społeczeństwie i w rodzinie (oboje jesteśmy zwolennikami partnerskiego modelu związku i uważamy, że obie strony w parze powinny być w stanie być finansowo niezależne i samodzielne. Dzielimy się po równo obowiązkami domowymi i nie funkcjonuje u nas pojęcie „faceta pomagającego kobiecie w domu”). Łączą nas też przekonania na wiele różnych tematów od aborcji, przez eutanazję, stosunek do szczepionek, LGBT, adopcji LGBT, praw kobiet, po religię (oboje jesteśmy ateitami) itd. Mimo, że nie mamy dzieci, jesteśmy raczej zgodni, co do tego jak miałyby być one wychowywane. Tak, zamiłowanie do dyskusji o charakterze teoretycznym i abstrakcyjnym też mamy wspólne 😉
Oczywiście czasem się zdarza, że jedno z nas nie łapie odniesienia do jakiejś książki, czy filmu, czy wydarzenia historycznego, ale w takich sytuacjach widzę to raczej w kategoriach odmiennych doświadczeń indywidulanych niż różnic kulturowych.
Czy tak jest w każdym związku mieszanym? Nie sądzę. Każdy związek jest inny, ba, każdy człowiek jest inny. Na jednych kultura i tradycja oddziałuje silniej, na innych słabiej. I to jest ok. Doświadczanie różnic kulturowych też jest ok. Nie ma przecież żadnej recepty na udany związek, która by głosiła, że takich różnic być nie powinno. Wiele par ich doświadcza i doskonale sobie z nimi radzi. Jedyne co jest ważne to włąśnie to jak do tego wszystkiego podejdziemy. Dlatego warto w taką relację wchodzić z otwartą głową. Liczyć się z tym, że różnice kulturowe mogą się pojawić, ale nie bać się ich i nie doszukiwać ich na siłę (bo kto szuka ten znajdzie, nie?).
Ogromnie podoba mi się twój blog – racjonalność, trafność spostrzeżeń i ciekawy temat. Raz: że lubię czytać o innych kulturach, a dwa: uwielbiam historie o miłości. Zresztą znalazłam ten blog dzięki Mai i Księciu, więc sama rozumiesz 🙂
PolubieniePolubienie
Bardzo dziekuje za mile słowa! I chyba muszę podziekowac też Mai 😁
PolubieniePolubienie