Oszustka

Disclaimer: ten post będzie zawierał pewną dozę generalizacji. Zjawisko o którym chciałabym napisać nie dotyczy WSZYSTKICH kobiet lub mężczyzn, ale części (większości?). Dla wygody będę pisała „kobiety” i „mężczyźni – pamiętajcie, proszę, że nie mam tu na myśli dosłownie wszystkich.

Wychowywałam się w społeczeństwie, w którym mężczyźni mają być silni, przebojowi i pewni siebie, a kobiety: skromne, ciche i pokorne.

Wychowywałam się w społeczeństwie w którym mówienie o sobie dobrze na jakikolwiek temat (zwłaszcza przez kobiety) jest odbierane jako przechwałki i w ogóle coś negatywnego (w końcu wiodącą kobiecą cnotą jest skromność, prawda?). A mówienie lub – nie daj boże – wydawanie poleceń (tylko przez kobiety) z pewnością siebie i przekonaniem jest odbierane jako arogancja, przemądrzałość lub rządzenie się.

Wychowywałam się w społeczeństwie, w którym ambicja może być jednocześnie czymś dobrym i świadczącym o zaangażowaniu i profesjonalizmie (u mężczyzny) i złym, czyniącym z kobiety (a jakże) zimną i pozbawioną uczuć… sami sobie dopowiedzcie. Z resztą akurat jeśli o to chodzi, możemy obserwować to zjawisko na amerykańskiej scenie politycznej, na przykładzie potencjalnej pani wiceprezydent Kamali Devi Harris.

Wychowywałam się w społeczeństwie, w którym na cześć, co u ciebie? nie odpowiada się dobrze, a u ciebie?, bo mówienie dobrze to prawie przechwalanie się. Zamiast tego pojawia się litania i licytacja narzekania. No wiecie:
Co u ciebie?
Kochana, okropnie! W pracy mnie nie doceniają, dziecko znowu przeziębione, a mąż złamał nogę i teraz cały dom na mojej głowie na najbliższy miesiąc. A co u ciebie?
Oj kochana jeszcze gorzej! Z pracy mnie wylali, dziecko ma zapalenie płuc i różyczkę na raz, a mąż mnie zostawił dla młodszej!

Wychowywałam się w społeczeństwie, w którym kobiety przyjmują komplementy w taki sposób:
Ładnie dziś wyglądasz!
Daj spokój z tym sianem na głowie/z tymi pryszczami/z tymi workami pod oczami?
Albo:
O jaka ładna sukienka!
Ta stara szmata? Powinnam przestać ją nosić pogrubia mnie.
Bo przecież przyjęcie ich inaczej to w sumie ZGODZENIE SIĘ z pozytywnym zdaniem na swój temat a to nie wypada.

Wychowywałam się w społeczeństwie, w którym wiele kobiet nie jest w stanie zaakceptować braku perfekcji. W kraju, w którym nastolatki (dziewczynki) zajmują pierwsze spośród czterdziestu trzech miejsce pod względem negatywnej oceny swojego ciała1, a 84% dorosłych kobiet poddałoby się operacji plastycznej gdyby tylko było je na to stać2. Badania przeprowadzone co prawda w nieco innych społeczeństwach, ale nadal w szeroko pojętym kręgu kultury „zachodniej” wskazują, że kobiety wykazują także perfekcjonizm w życiu zawodowym3,4. Mowa jest także o związku między kobiecym perfekcjonizmem a wysokim poziomem samokrytyki3.

Trochę o mnie, czyli życie w cieniu Syndromu Oszusta (Impostor Syndrome)

Wiecie co to jest Impostor Sydrome czyli Syndrom Oszusta? To jest takie zjawisko, kiedy człowiek, pomimo swoich kompetencji, a wręcz dowodów na ich istnienie, jest przekonany, że nie zasługuje na swoją pozycję zawodową/ocenę na egzaminie/sukces, że tak naprawdę zawdzięcza to fartowi lub sprzyjającym okolicznościom, a lada chwila wszystko się wyda. Jakoś mnie nie zaszokowało, gdy wyczytałam, że są badania wskazujące na częstsze występowanie tego syndromu u kobiet5 (chociaż, żeby być całkowicie szczerą: są też takie, które nie wskazują na różnice między płciami w tym zakresie).

Tyle jeśli chodzi o badania i statystyki, przejdźmy do studium przypadku

Mam trzy dyplomy (jeden magisterski i dwa ze studiów podyplomowych), a podczas całej swojej przygody akademickiej oblałam jeden egzamin. JEDEN. Przez całe studia miałam stypendium naukowe. A mimo to przed większością egzaminów byłam przekonana, że nie zdam, a po otrzymaniu większości wyników: że po prostu miałam szczęście z pytaniami.

Dwa razy całkowicie się przebranżowiłam, między innymi dlatego, że byłam przekonana, że kompletnie nie nadaję się do tego, co akurat robiłam. Gdy weszłam na ścieżkę kariery, na której jestem obecnie, ciągle miałam wrażenie, że jestem tu, gdzie jestem, dzięki komuś: najpierw dzięki koleżance, która podesłała moje CV do HRu (co nie sprawiło, że ominął mnie którykolwiek z etapów rekrutacji, ale ja i tak uważałam, że nawet by mnie na nią nie zaproszono, gdyby nie ona), potem dzięki fartowi. Przy kolejnych awansach myślałam, że udały się tylko dlatego, że ktoś mnie polecił na nowe stanowisko. Całe lata zajęło mi zrozumienie, że jeśli ktoś, z kim pracowałam mnie poleca, to robi to dlatego, że jest zadowolony z poziomu mojej pracy, z mojej wiedzy, moich kompetencji, sposobu w jaki sposób wykonuję swoje zadania, a nie dlatego, że chce być miły.

Przez wiele lat wątpiłam w swoją ocenę na tyle, że nie byłam w stanie określić, jaka właściwie jest moja opinia na różne tematy, bo przecież na pewno nie wzięłam czegoś pod uwagę, nie uwzględniłam jakichś ważnych czynników i co ja w ogóle na ten temat wiem? Każdy, kto mówił z pewnością siebie był w stanie przekonać mnie do swoich racji, bo tak bardzo nie wierzyłam w swoje własne. Co oczywiście nie skończyło się dla mnie zbyt dobrze, kiedy weszłam w związek z mężczyzną tak pewnym siebie, jak toksycznym, który świetnie umiał wykorzystać całą tę moją niepewność na swoją korzyść.

Dobrych parę lat zajęło mi zbudowanie pewnych zrębów pewności siebie (przynajmniej na gruncie intelektualnym) i rozwinięcie wiary w swoje opinie i przemyślenia. W swój umysł. W pewnym sensie ten blog jest trochę narzędziem, które mi w tym pomaga. Ciągle się uczę wyrażania swoich poglądów z pewnością siebie i nie popadania w samozwątpienie za każdym razem, gdy ktoś się ze mną nie zgodzi. Większość tekstów, które tu piszę poprzedzonych jest godzinami przemyśleń, rozmów z innymi ludźmi, zbierania opinii, doświadczeń, a czasem nawet i lekturami. Na początku wyzwaniem dla mnie było pisanie z przekonaniem. Teraz, po prawie dwóch latach przychodzi mi to dużo łatwiej.
Cień zwątpienia zawsze czai się w głębi mojego umysłu i tak chyba już zostanie, ale nauczyłam się go lubić, bo dzięki niemu jestem otwarta na krytykę (moich poglądów i opinii, z innymi rzeczami to inna historia) i dyskusję. A to dobrze, bo to cecha, którą wysoko cenię u innych. Chociaż czasem przyjmuje ona u mnie formę nieco zbyt ekstremalną, kiedy jedno zdanie innej osoby potrafi wpędzić mnie w godzinę przemyśleń i analiz.

Biorąc pod uwagę pierwszą część tego tekstu podejrzewam, że nie ja jedna tak mam.
Dlatego następnym razem, kiedy powiesz (o) kobiecie, że jest arogancka, przemądrzała, nadmiernie ambitna lub coś w tym rodzaju, zastanów się, czy aby na pewno taka jest (może faktycznie), czy może tylko ci się tak wydaje, bo też wychowałeś/łaś się w społeczeństwie, które nauczyło cię, że kobiety powinny być ciche, skromne i spolegliwe. Zadaj sobie pytanie czy powiedziałbyś/łabyś to samo (o) mężczyźnie? I pomyśl, że może za tą pewnością siebie, która cię tak razi, kryją się lata pracy nad sobą.


1za: https://imid.med.pl/en/news/jakie-sa-polskie-nastolatki-raport-hbsc-2020
2za: 3https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1703878,1,polki-mysla-ze-sa-najbrzydsze-w-europie-dlaczego.read
4https://www.smh.com.au/lifestyle/health-and-wellness/women-more-likely-to-be-perfectionistic-anxious-at-work-20180412-p4z971.html
5https://en.wikipedia.org/wiki/Impostor_syndrome#:~:text=Impostor%20syndrome%20(also%20known%20as,exposed%20as%20a%20%22fraud%22.

Jedna myśl w temacie “Oszustka

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s