Nazwisko a normy społeczne

Może cześć z was nie wie, że w krajach muzułmańskich (a przynajmniej tych z okolic basenu Morza Śródziemnego – nie wiem jak np. w Indonezji – kobieta nie zmienia nazwiska po ślubie (facet z resztą też). W islamie ważne jest zachowanie jasności w kwestii linii krwi, dlatego nawet adoptowane dzieci nie zmieniają nazwiska. Podobnie nikt nie zmienia nazwiska w Hiszpanii (i chyba krajach Ameryki Łacińskiej): tam ma się po dwa nazwiska – po każdym z rodziców (chociaż nie mam pojęcia jak to działa, skoro każde z rodziców też ma dwa). We Włoszech również nikt nazwiska nie zmienia*. Natomiast w Polsce (między innymi), jak zapewne wszyscy wiecie, wychodząc za mąż kobieta przyjmuje nazwisko męża. Jest to – w mojej skromnej opinii – tradycja zakorzeniona mocno w patriarchalnym społeczeństwie, gdzie kobieta była przekazywana spod opieki (władzy) ojca pod opiekę (władzę) męża, a nazwisko w pewnym sensie wskazywało na jej przynależność.
Jak może zdołaliście się zorientować, nie jestem wielką fanką tradycji dla samej tradycji („tradition – peer pressure from dead people” hehehe), jednak, kiedy musieliśmy z Szalonym Naukowcem zdecydować w temacie naszych przyszłych nazwisk, doszłam do wniosku, że podoba mi się idea posiadanie jednego, wspólnego. Widzę to jako symbol tego, że tworzymy teraz rodzinę, drużynę i że przynależymy do siebie. Z drugiej strony: pod czyim banerem to się odbędzie, nie ma wielkiego znaczenia. Jednak jako, że zawsze byłam przywiązana do swojego (panieńskiego) nazwiska, naturalnie zaproponowałam jeszcze-wtedy-nie-mężowi, żeby je przejął -na co on chętnie by przystał – gdyby nie to, że w Maroku nie ma prawnej możliwości zmiany nazwiska, z powodów, które podałam wyżej. I tak oto dorobiłam się nazwiska podwójnego.

A teraz do rzeczy.
Jako dziecko social mediów, niedługo po tym jak się zaręczyliśmy, zapisałam się do dużej, popularnej grupy facebookowej o tematyce ślubno-weselnej. I na tej grupie wspomniałam, o pomyśle przyjęcia przez (jeszcze wtedy) przyszłego małżonka mojego nazwiska. Mało mnie tam kobiety nie zjadły żywcem. Padały argument o męskości, o kastrowaniu faceta, o demonstrowaniu na siłę swojej niezależności oraz o leczeniu kompleksów (moich rzecz jasna).
I tak sobie myślę: jakie to smutne, że kompletnie arbitralne normy kulturowe wsiąkają w ludzi tak głęboko. Pełno wszędzie zasad typu „kobieta powinna to i to”, „prawdziwy mężczyzna powinien być taki i taki”, jakby jakieś zachowania czy postawy były atrybutami danej płci niczym genitalia (które swoją drogą także niekoniecznie są). No wiecie: kobieta ma biust, waginę i zmienia nazwisko, a facet ma penisa, owłosienie na klatce piersiowej i nie płacze. A najgorsze, że zaczyna się to już od urodzenia: róż, księżniczki i „jestem śliczna” dla dziewczynki, niebieski, superbohaterowie i „jestem odważny” dla chłopca. Ostatnio widziałam gdzieś w internecie atak na kobietę, która zdecydowała się wykorzystać ciuszki po starszym dziecku siostry, dla swojego – odmiennej płci. Wyobrażacie sobie? Nie mówiąc już nawet o podziale zabawkach na te przeznaczone dla chłopców i dla dziewczynek.
Dopóki takie normy dotyczą rzeczy w sumie nieistotnych jak to, kto przejmuje czyje nazwisko, albo jaki kolor bodziaka zakładamy noworodkowi – nie jest jeszcze tak źle. Zdecydowanie gorzej jest, kiedy uczymy dzieci, że dziewczynka ma być ładna, skromna i spolegliwa, a chłopiec silny, twardy i przebojowy. W ten sposób tworzymy kobiety, które boją się walczyć o swoje i mówić nie oraz mężczyzn, którzy popełniają samobójstwa wielokrotnie częściej niż kobiety, bo nie umieją sobie radzić z emocjami (tak, wiem, upraszczam).
A co z normami, które wymagają od kobiet zajmowania się domem i dziećmi, a od mężczyzny utrzymania tegoż domu; które wymagają od kobiet zakrywania ciała (żeby nie prowokowało), nie pozwalają im samodzielnie podróżować; które nakazują poślubić wybraną przez rodzinę (często obcą) osobę, stawiać wolę rodziców ponad własną; normami, które nakazują lub zakazują jedzenia konkretnych produktów albo narzucają picie alkoholu; albo normami, które wymagają okaleczania genitaliów dziewczynkom?
Nie wszystkie normy społeczne i uwarunkowania kulturowe są z gruntu złe. Wiele z nich natomiast ogranicza ludzi i narzuca im wzorce postępowania, które wcale nie są dla nich dobre. Dobra wiadomość jest taka, że każdy z nas ma rozum, który pozwala na krytyczną analizę i świadome odrzucenie (bądź przyjęcie) zasad, które narzuca nam społeczeństwo. Warto z tego korzystać.
Dlatego następnym razem zrobisz coś „bo tak się robi”, zrezygnujesz z czegoś „bo kobiecie/mężczyźnie nie wypada”, albo osądzisz kogoś w internecie „bo powinno być inaczej” – pomyśl.
* A jak jest z nazwiskami w innych krajach, których tradycje znacie?
Nie wiem, skąd pochodzi ta ilustracja, ja pierwszy raz widziałam ją na Blog Ojciec​ choć nieco przerobiłam ją na potrzeby tego wpisu
Image may contain: text

3 myśli w temacie “Nazwisko a normy społeczne

  1. A.I. 14 lipca 2020 / 09:14

    W Szwajcarii od kilku lat nie można mieć podwójnych nazwisk… co bardzo nas zabolało, ponieważ pomysł był taki, żeby on dodał moje nazwisko do swojego, a ja – jego. Najwięcej Szwajcarek przyjmuje natomiast nazwisko męża. Dla mnie zastępowanie swojego nazwiska czyimś innym – nawet jeśli ukochanej osoby – jest nieakceptowalne i jest pozostałością patriarchalną. Wiem natomiast, że ludzie różnie to postrzegają.

    Polubienie

  2. Kirgiski.pl 9 sierpnia 2020 / 19:05

    W Kirgistanie kobieta też najczęściej nazwiska nie zmienia, natomiast kwestia nazwisk dzieci jest znacznie bardziej złożona. Jeszcze nie zebrałam się w sobie, żeby o tym napisać na blogu, ale możliwości do wyboru jest więcej, niż u nas.

    Polubienie

  3. Marysia S. 25 czerwca 2021 / 13:31

    W Grecji kobiety pozostawiają swoje nazwisko rodowe.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s