Ale do brzegu: granie graniem, a rano trzeba było wstać do pracy. Siedzę więc sobie w swoim Home Office i ratuję świat korporacyjny, podczas gdy Szalony Naukowiec ogarnia mieszkanie. W pewnej chwili przychodzi dzierżąc w dłoni mój kubek z resztką wczorajszej herbaty
– Będziesz jeszcze to pić? – pytanie to nie jest aż tak dziwne, jak mogłoby się wydawać, gdyż jestem totalnym herbacianym bluźniercą: piję herbatę zimną, wczorajszą, drugą z tej samej torebki – lista moich grzechów jest długa. Mój mąż zwykł kwitować te ekscentryczne zwyczaje przewróceniem oczami i mentalnym (albo i nie) stukaniem się w czoło. Najwyraźniej przywykł.
– Nie będę już jej piła – opowiadam – ale będę potrzebowała kubka, bo inne są w zmywarce.
Pół minuty później Szalony Naukowiec wraca i wręcza mi pusty kubek po herbacie
– Mówiłaś, że go potrzebujesz?
Różnice kulturowe to nic w porównaniu z różnicami w myśleniu.
Herbaciany bluźnierca i kubki
Wczoraj byli u nas znajomi i graliśmy sobie w gry. Granie w planszówki zawsze jest fajne, ale robi się jeszcze fajniejsze po tylu godzinach podbijania świata wirtualnego. Ewentualnie czekania aż ktoś inny podbije świat wirtualny.
Boskie! 😀
PolubieniePolubienie
😀
PolubieniePolubienie